Harcerze czy dzieciaki

Harcerze czy dzieciaki

Dziś, gdy piszę ten tekst, minęła połowa lipca 2022 r. Wakacje! Harcerze na obozach, albo już wracają z pierwszego turnusu, albo rozpoczynają lub dopiero wybierają się na drugi. Już jednak mogłem obejrzeć w Internecie sympatyczne reportaże z obozów. Moje pozytywne zaskoczenie i zdziwienie: wszystkie sympatyczne, wszystkie ukazują radość dzieciaków oraz pomysłowość i oddanie kadry.

Jedno z bardziej sympatycznych zdjęć tych wakacji. Nareszcie harcerze w ruchu, w działaniu, w ćwiczeniach, a nie drętwo „szeregiem przed namiotem” z kijem (czyli „laską”) w ręku, albo na apelu  lub przed pomnikiem!
 
Na zdjęciu: polski harcerz z Belgii na obozie w Polsce

A jednak:
                    Wakacje!
                                                         A na Ukrainie – WOJNA!

Wróćmy do zdjęć: wszystkie bardzo sympatyczne i…

…  niemal wszystkie, w każdym razie większość, nieharcerskie!

Dlaczego?

  • Przecież obozy pod namiotami – jak należy!
  • Przecież kadra w mundurach (przeważnie) – a więc harcerska (przeważnie)!
  • Przecież dzieciaki w mundurach (dla większości – w „mundurkach”, bo harcerskich), przynajmniej niektóre – czyli OK!
  • Uśmiechnięte! Radosne! Świetnie sobie wypoczywają!
  • I świetnie się bawią!

Więc dlaczego „nieharcerskie”?

Bo…        DZIECIAKI !
10-cio… 12-sto… 14-sto… i nawet 16-stoletnie, ale DZIECIAKI:

Ktoś im zorganizował obóz (ktoś – czyli ta ofiarna kadra!).

Ktoś je na ten obóz przywiózł. Ktoś im ten obóz urządził (nawet jeśli same stawiały namioty). Ktoś o nie na tym obozie się troszczy (nawet jeśli dyżurni pracują czasem w obozowej kuchni – oczywiście pod opieką „kucharek”: mam, cioć, „pań”). Ktoś się nimi opiekuje! Ktoś dba o to, by ten „obóz” był „fajny”, przyjemny, rekreacyjny…
                                   … dla uczestników.

Uczestników – czyli DZIECIAKÓW !

OBÓZ – przeważnie to raczej wielkie kolonie dla kilkudziesięciu, a może nawet ponad stu uczestników!

Obóz więc, a właściwie to „obóz”, bo to raczej kolonia wypoczynkowa: zgłoszona w Kuratorium Oświaty, w Inspekcji Sanitarnej, w Straży Pożarnej, na Policji i …      
                                                                                                           licho wie gdzie jeszcze.

Nawet w prawie oświatowym już nie ma obozów! Jest tylko WYPOCZYNEK! Bo przecież dzieciaki muszą wypocząć po całorocznym trudzie wkuwania! Cóż to za żargon i nowo-mowa „upupiająca” (to Gombrowicz!) młodzieżową, czyli harcerską rzeczywistość?

Patrzę na te zdjęcia radosnych, uśmiechniętych obozowiczów-kolonistów i …
                                                                                                                                                 …ducha nie widzę!

Ducha przygody,
                                      przygody walki,
                                                                        przygody służby – nawet ofiary!

Ducha nie widzę, bo go tam nie ma!

Nie ma ducha służby chłopców, zresztą i dziewcząt (tylko innej) z lat wojny światowej 1914-1918, z powstania wielkopolskiego z roku 1918, z walk o Lwów, z wojny z bolszewikami z roku 1920, z powstań śląskich, z powstania sejneńskiego;

Nie ma ducha Pogotowia Harcerzy i Pogotowia Harcerek z września 1939 r., ani tak często przywoływanych Szarych Szeregów, nie tylko Grup Szturmowych, nawet tej chłopięcej, niemal dziecięcej, warszawskiej „Zawiszy” i nieco starszych chłopców z Bojowych Szkół, ale także i kobiecej-harcerskiej organizacji Związek Koniczyn, ani ducha harcerskiej konspiracji z końca lat czterdziestych i z lat pięćdziesiątych.

Za to jest beztroski wypoczynek      –           
                                                                                    a na Ukrainie WOJNA!

Czy możemy w tym pomóc?

Nie możemy!

Przecież nie wsiądziemy z naszymi harcerzami do czołgu i nie pojedziemy walczyć na Ukrainie!

Ducha formacji harcerskiej nie widzę, bo przed trzydziestu laty uwierzyliśmy w słowa amerykańskiego politologa Francis’a Fukuyamy, że historia się skończyła. Że spełniły się słowa piosenki ze skautowych Jamboree:
                                          „Nie będzie różnic wśród narodów,
                                           granice zbudujemy z serc
                                           splecionych ramion łańcuch młodych
                                           starczy za sto milionów twierdz!”

I harcerze, na równi ze skautami w szerokim świecie, zamiast się szkolić, ćwiczyć, formować poprzez zabawę i grę do służby…             
                                                          … zaczęli się bawić!

A więc DZIECIAKI, bo zabawa dla samej zabawy to cecha dziecięcości!

A jak reagujemy na zło, które zaistniało – tak jednoznacznie i tak wyraziście?

Nie chodzi o to, by rozgrzeszać się tym, że jakaś drużyna dostała z Banku Żywności kilka ton produktów i zapakowała je do kartonów, a kartony do samochodów, które pojechały z tym na Ukrainę. I chwała im za to!

I nie chodzi o to, że inna drużyna obsługiwała na dworcu punkt gastronomiczny dla uciekinierów – była tam akurat taka potrzeba, więc na nią odpowiedzieli. I chwała im za to.

Ale to robiło i wciąż robi wielu wolontariuszy.

Jaka więc powinna być w tej sytuacji rola harcerzy?

Trzeba uświadomić sobie misję harcerstwa od jego początków – zadanie kształtowania człowieka, formowania młodego człowieka w duchu Prawa Harcerskiego: „Harcerz postępuje po rycersku” – cóż to znaczy? Co to znaczy szczególnie teraz, gdy na Ukrainie wojna?

                                                                Nam trud nie straszny, ani znój,
                                                                Bo myśmy złu wydali bój!
                                                                Ze złem do walki wciąż nas gna
                                                               Harcerska dola radosna!

Kiedyś, dawno  temu (już dawno!), harcerze

  • „bawili się” w „policjantów i złodziei”, 
  • albo przekradali się pomiędzy strażami „przenosząc wieści ze Zbaraża” (kto z młodych czytelników tego tekstu wie czym, gdzie i kiedy był Zbaraż – a czy Ty wiesz?)
  • w okresie okupacji warszawscy zawiszacy uczestniczyli w akacji „Mafeking” (kto z czytelników tego tekstu wie czym, gdzie i kiedy był Mafeking oraz czym był „Mafeking” w okupowanej Warszawie?).

To nie były zabawy!

To były ćwiczenia! Przygotowanie do służby!

Potem,

ci, co przekradali się z „wieściami ze Zbaraża”…

ci, co zdobywali swoje „trzy pióra”…

ci, co bawili się w chłopców z Mafeking …

… bronili naszych granic;

… walczyli w szeregach Armii Krajowej, Batalionów Chłopskich lub Narodowych Sił Zbrojnych

… przeżywali swoje „trzy pióra” w syberyjskiej tajdze, a swoją próbę dzielności na kamienistych stokach pod murami Monte Cassino;

… mieli swój Mafeking w Powstaniu Warszawskim;  

… potrafili wytrzymać gestapowskie lub komunistyczne przesłuchania – i się nie załamać!

Czy dzisiejsza „zabawa w harcerstwo” uczy takiej dzielności?

Czy uczy realnych umiejętności harcowych, czyli wszechstronnej sprawności, nie tylko turystycznej, ale i wojennej?

NIESTETY!   
Najczęściej NIE!
Chociaż są wyjątki – na szczęście!

I tu dostrzegamy misję Harcerskiego Korpusu Kadetów:

  • jako programu,
  • może  jako ruchu zastępów i drużyn, z rożnych nawet organizacji, program ten realizujących,
  • a może wreszcie jako odrębnej organizacji wiernej harcerskiemu powołaniu – na przekór wszelkim dzisiejszym pacyfistycznym trendom!

Ukrainie pomóc nie możemy (poza włączaniem się na miarę naszych sił w doraźne akcje), ale mamy obowiązek wobec Polski: wychowania elity, wychowania Polaka – dojrzałego obywatela, a w potrzebie żołnierza.

Nie jest misją harcerstwa opieka nad dzieciarnią zwożoną na niby harcerskie „niby-obozy”, a właściwie na kolonie” (to świetnie robi Caritas, Towarzystwo Przyjaciół Dzieci i wiele innych stowarzyszeń, a dla tych bardziej majętnych – także wiele firm komercyjnych – bez „harcerskiej” etykietki). Jest natomiast kompromitacją harcerstwa odpowiedź grona harcmistrzów jednej z (niby polskich) organizacji harcerskich, na wysuniętą przez Wojsko propozycję bliższej współpracy, że „nie będą produkować mięsa armatniego”. Tylko pogratulować spadkobiercom Szarych Szeregów!

I  jeszcze ostatnia refleksja po obejrzeniu zdjęć z obozów:

Oto na WSZYSTKICH!  (no, prawie wszystkich) zdjęciach, które obejrzałem niepodzielnie królowała koedukacja! (ale to już temat odrębnej refleksji)