Po co?
Refleksje niniejsze to spojrzenie na ZHP spoza ZHP. Można więc zapytać: Po co zajmować się nie swoimi sprawami?
I tu jest problem. Oto obecny ZHP, pomimo formalnego pogodzenia się z faktem istnienia w Polsce wielu organizacji harcerskich (m.in. na mocy uchwały RN ZHP z X 1989 r. o rezygnacji z monopolu na „harcerskość” oraz w efekcie wyroku sądowego z r. 2012) przez wiele osób, niewtajemniczonych w meandry harcerskich dziejów, utożsamiany jest z harcerstwem w ogóle (ruchem harcerskim), a i sam Związek uważa się za spadkobiercę
i kontynuatora Związku Harcerstwa Polskiego z lat 1918-1945. Czy takie przekonania są uzasadnione?
Problem by nie istniał, gdyby:
- Po roku 1989 władze Związku – Rada Naczelna i kolejne Zjazdy – podjęły uczciwy wysiłek odcięcia się od wszelkich nieprawości niemal półwiecza czasów Polski Ludowej, mających na celu przejęcie, zdeprecjonowanie lub ostateczne zniszczenie harcerstwa w jego kształcie ideowym, programowym i metodycznym z lat 1910-1945, albo zawłaszczenie tradycji harcerstwa, jej głębokie zdeformowanie i wykorzystanie do celów sprzecznych z celami wychowania i służby harcerskiej sprzed roku 1945.
A także, gdyby:
- Po roku 1989 władze Związku przywróciły realnie w praktyce codziennej działalności,
a nie jedynie deklaratywnie, wierność wszystkim wartościom harcerskiego działania i harcerskiej służby.
Tak się jednak nie stało. A więc problem jest i o sprawie można i należy rozmawiać!
… Lecz nade wszystko – słowom naszym,
Zmienionym chytrze przez krętaczy,
Jedyność przywróć i prawdziwość:
Niech prawo zawsze prawo znaczy,
A sprawiedliwość – sprawiedliwość…
fragment z: J. Tuwim „Modlitwa”
Niech więc używana nazwa oznacza to, co oznaczać powinna, a nie swoje zaprzeczenie lub przynajmniej okaleczenie: niech „harcerstwo” oznacza to, co twórcy tej nazwy chcieli nią wyrazić, a nie coś dokładnie temu pierwotnemu znaczeniu przeciwnego.
Sprawiedliwość trzeba oddać twórcom koncepcji harcerskiego wychowania i chociaż można koncepcję tę ubogacać i rozwijać, w imię uczciwości i sprawiedliwości należy zachować wierność jej założeniom, których nie wolno zmieniać, deformować lub zamieniać na treści koncepcji tej obce.
A jak jest dzisiaj?
Lubelski „ZHP” stracony dla systemu
W latach 1918 – 1945 Związek Harcerstwa Polskiego był najważniejszą w Polsce (aczkolwiek nie jedyną) organizacją harcerską. Drugą było działające w okresie od początku okupacji do końca lat czterdziestych narodowe i katolickie Harcerstwo Polskie (Hufce Polskie), zainicjowane przez Stanisława Sedlaczka.
Działających w okresie międzywojennym komunizującego Wolnego Harcerstwo oraz socjalistycznego (związanego z PPS) Czerwonego Harcerstwa Towarzystwa Uniwersytetów Robotniczych nie można – wbrew przyjętym nazwom – uważać za organizacje harcerskie: ani z ideą, ani z metodą harcerskiego działania nie miały one nic wspólnego.
Ta tożsamość harcerstwa i Związku Harcerstwa Polskiego sprzed roku 1945 (o Harcerstwie Polskim – Hufcach Polskich niewiele osób w ogóle słyszało) w społecznej świadomości sprawiła, że komunistom tak łatwo przyszło w grudniu 1944 r. zawłaszczyć nazwę, by przechwycić, zdeformować i dla własnych celów wykorzystać ideę. Gdy w roku 1945, dzięki rewelacyjnej inicjatywie Aleksandra Kamińskiego, rzesze przedwojennych instruktorów – po zaprzestaniu działalności przez Szare Szeregi – podjęły swoją służbę w szeregach tzw. „lubelskiego ZHP”, okazało się, że komunistyczny plan spalił na panewce: większość drużyn harcerskich w praktyce działało i formowało młodych ludzi w duchu autentycznych harcerskich wzorców. W świadomości samej młodzieży i jej rodziców, a także wielu instruktorów, prawdziwe-„przedwojenne” harcerstwo działało nadal. Komuniści próbowali temu przeciwdziałać nasyłając do organizacji aktywistów („instruktorów”) rekrutowanych głównie z komunistycznego Związku Walki Młodych – bez większych zresztą sukcesów. W efekcie harcerstwo w 1948 r. było jedyną organizacją, która oparła się bolszewickiej presji i nie pozwoliła wcielić się do utworzonego wówczas polskiego Komsomołu – Związku Młodzieży Polskiej. Dla zachowania twarzy komuniści głosili, ze nie wcielili ZHP do ZMP, bo harcerstwo było „organizacja dziecięcą” (dwa lata później już im to nie przeszkadzało!).
OH ZMP – OH PL
To doraźne niepowodzenie komuniści szybko sobie powetowali. Doprowadzili do brutalnych zmian we władzach harcerskich, usuwając wszystkich próbujących utrzymać chociażby ograniczoną swobodę działania (o niezależności od totalitarnej władzy nie mogło być wówczas mowy). Połączono odrębne dotychczas w ramach ZHP (na wzór struktury przedwojennej) Organizacje Harcerzy i Harcerek, powierzając funkcję naczelniczki Wiktorii Dewitzowej – przedwojennej harcmistrzyni, ale – pomimo, że nie wstąpiła do PZPR – bezwarunkowo oddanej komunistce. „Dziełem jej życia”, wspólnie z inną fanatyczną bolszewiczką – Pelagią Lewińską, stała się faktyczna likwidacja ZHP w r. 1949. Komuniści, likwidując „ZHP” nie zlikwidowali przedwojennego Związku (który zawiesił działalność w r. 1945), a jedynie „swój” tak zwany „lubelski ZHP”, nad którym stracili panowanie w latach 1945-48. Nie zrezygnowali jednak z obcej im nazwy „harcerstwo”. By móc dalej otumaniać społeczeństwo, stworzyli w ramach komsomolskiego Związku Młodzieży Polskiej najmłodszy jego poziom, odpowiednik Organizacji Pionierów w Związku Sowieckim, który nazwali Organizacją Harcerską Związku Młodzieży Polskiej (OH ZMP).
OH ZMP nie można w żaden sposób uznać za etap dziejów harcerstwa, co niestety czynią autorzy licznych publikacji. Było to nie tylko ewidentne antyharcerstwo, ale przede wszystkim swoista kuźnia bolszewickich „janczarów”, mających w dorosłym życiu zagwarantować „wieczną trwałość” komunizmu w Polsce.
W r. 1955, gdy w ZMP , a więc i w OH ZMP, dał się zauważyć narastający kryzys, Wiktoria Dewitzowa opublikowała w partyjnym organie ideologicznym „Nowe Drogi” artykuł nawołujący do przywrócenia w OH ZMP niektórych form (nie treści!) harcerskich. W narastającym kryzysie w lecie roku 1956 OH oddzieliła się od ZMP, działając przez kilka miesięcy jako Organizacja Harcerska Polski Ludowej (OH PL).
Odrodzenie czy kolejne przechwycenie
Do jesieni 1956 r. OH PL praktycznie się rozleciała. Dla niewy-kształconych, a jedynie partyjnie uformowanych „czynowników” to była życiowa katastrofa. Trzeba wiedzieć, że w OH ZMP i w OH PL „drużyną” była szkoła – wyłącznie podstawowa, „zastępem” klasa. „Zastęp” był podzielony na „ogniwa” – po 2-3 dwuosobowe ławki szkolne. Na czele „drużyny”-szkoły stał zawodowy „przewodnik drużyny”). Sfrustrowani i pozostawieni sobie przez władze partyjne zawodowi „przewodnicy drużyn” oraz etatowi funkcjonariusze instancji powiatowych, wojewódzkich i krajowych w grudniu 1956 r. zorganizowali sobie w Łodzi „Krajową Konferencję” (nazwaną później „zjazdem”), by się naradzić – co dalej?
W tym czasie w całym kraju spontanicznie organizowały się zastępy i drużyny harcerskie. Młodzi harcerze zakładali przechowywane pieczołowicie gdzieś na dnie szaf mundury swoich starszych braci. Do pracy z młodzieżą, bez jakiejkolwiek zgody „władz”, wracali dawni instruktorzy. Konstytuowały się hufce, a w Krakowie ukonstytuowała się nawet Komenda Chorągwi. OH PL „straciła grunt pod nogami”. W tej sytuacji Aleksander Kamiński z gronem instruktorów zwrócili się do ministra oświaty Władysłwa Bieńkowskiego z wnioskiem o reaktywowanie Związku Harcerstwa Polskiego. Minister, po konsultacjach z I sekretarzem PZPR Wł. Gomułką odmówił tej prośbie, zalecając instruktorom włączenie się w obrady zwołanej w Łodzi Konferencji działaczy OH PL.
W Łodzi instruktorzy harcerscy zostali jak najgorzej przyjęci przez „twardogłowych” funkcjonariuszy OH. Najostrzej przeciwko ewentualnej fuzji występował Jacek Kuroń. Ostatecznie dopiero bezpośrednia interwencja ministra (prawdopodobnie na polecenie samego Gomułki) wymusiła swoisty kompromis:
- Organizacja Harcerska Polski Ludowej przyjęła nazwę „Związek Harcerstwa Polskiego”;
- Odcinając się od jakiejkolwiek więzi z dawnym ZHP, w tym nowym „ZHP” przyjęto jednak krzyż harcerski, tradycyjny mundur, lilijkę oraz przywrócono podstawowe rozwiązania metodyczne: strukturę, system zbiórek, system sprawności i stopni.
Zarządy (powiatowe, wojewódzkie i Komenda Główna) przemianowano na hufce i chorągwie oraz Główną Kwaterę. Do władz dokooptowano instruktorów harcerskich, a w tym do władz naczelnych m.in. Aleksandra Kamińskiego (jako przewodniczącego Naczelnej Rady Harcerskiej) i Józefa Grzesiaka „Czarnego”. W większości komend hufców i chorągwi, a przede wszystkim we władzach naczelnych, komuniści rodem z OH utrzymali jednak większość. Żeby z działaczy OH „zrobić” instruktorów nadano im stopień, którego nazwą stała się ich dotychczasowa rola w szkołach „przewodnik„. Wkrótce, gdy ci „przewodnicy” otrzymali w trybie przyspieszonym stopnie harcmistrzowskie (najczęściej kończąc jednocześnie równie przyspieszone wieczorowe matury i „studia” na WUML /Wieczorowych Uniwersytetach Marksizmu-Leninizmu/), ze stopnia „przewodnika” zrobiono przynętę dla małolatów.
Już po kilkunastu miesiącach ten niby „odrodzony” ZHP pozbył się większości dawnych instruktorów, łączenie z Kamińskim i Grzesiakiem.
Pierwsza rekapitulacja: dwa przejęcia i jedno „morderstwo”
Spróbujmy podsumować wydarzenia z lat 1944-1956:
Jesienią 1944 r., korzystając ze spontanicznego odradzania się ruchu harcerskiego, w czasie gdy działał jeszcze konspiracyjnie autentyczny ZHP: „Szare Szeregi” (Organizacja Harcerzy) i „Bądź Gotów”, poprzednio „Związek Koniczyn” (Organizacja Harcerek), PKWN powołał do życia organizację naśladującą przedwojenny Związek Harcerstwa Polskiego, ale podporządkowaną nowej, komunistycznej władzy. Było to pierwsze przejęcie – zawłaszczenia tradycji przedwojennej dla celów nowych okupantów.
Podobieństwo nowego „lubelskiego ZHP” do przedwojennego Związku sprawiła, że młodzież garnęła się do harcerskich drużyn. Po zaprzestaniu działalności przez Szare Szeregi (styczeń 1945 r.) z inicjatywy A. Kamińskiego w „lubelskim ZHP” podjęło działalność wielu instruktorów przedwojennych i szaroszeregowych. To przekreśliło plany komunistów. Można powiedzieć, że w praktyce harcerze przejęli dla siebie organizację przejętą przez komunistów.
To faktyczne niepowodzenie zmobilizowało władze komunistyczne do ostatecznego „zamordowania” harcerstwa w roku 1949. W ferworze walki o harcerstwo komuniści „zamordowali” jednak nie autentyczny, przedwojenny Związek Harcerstwa Polskiego, który zaprzestał działalności w styczniu 1945 r., lecz „swój” czyli tzw. „lubelski ZHP”, w którym stracili wpływy w ciągu kilku minionych lat. Decyzja ta uniemożliwiła jednak przeżycie swojej harcerskiej przygody uczniom, którzy uczęszczali do szkół w latach 1950-56.
W grudniu 1956 r. władze komunistyczne nie zgodziły się na reaktywowanie Związku Harcerstwa Polskiego lecz zmusiły dawnych instruktorów harcerskich do wsparcie działaczy skompromitowanej Organizacji Harcerskiej Polski Ludowej (w praktyce była to organizacja antyharcerska) w przekształceniu jej na wzór przedwojennego harcerstwa, ale z zachowaniem pełnego podporządkowania partii komunistycznej. W efekcie ta antyharcerska organizacja zmieniła swoją nazwę na „Związek Harcerstwa Polskiego”, a także przyjęła lub może raczej przejęła szereg tradycyjnych rozwiązań harcerskich, ale tak, by nie naruszały one jej komunistycznego (doraźnie kryptokomunistycznego) charakteru. Było to w efekcie drugie przejęcie, a właściwie zawłaszczenie harcerstwa.
Perfidia deformacji
Na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, gdy już – jak się wydawało – uporano się z „burżuazyjno-nacjonalistyczno-katolickimi” odchyleniami i resentymentami „starej” kadry (którą z tego „odrodzonego ZHP” po prostu usunięto) komuniści z dawnego OH ZMP – OH PL, poczuwszy „siłę i moc”, wzięli się za inteligentną, głęboką „reformę” wychowania harcerskiego w duchu komunistycznego, makarenkowskiego kolektywizmu. Przewodziły temu „dziełu” wypróbowane towarzyszki Zofia Zakrzewska (wówczas naczelniczka harcerstwa) i Wiktoria Dewitzowa (redaktor naczelna „Świata Młodych” – niby harcerskiej gazety dla dzieci. Ten tzw. „nowy system” firmował jednak młody, buńczuczny „bojowiec” Jacek Kuroń.
Czytelnika zaintryguje prawdopodobnie określenie tej kuro-niowskiej reformy jako „inteligentnej”. Otóż taka była. Tym razem nie powtórzono błędu z lat 1949-50. Nie zakazano munduru, krzyża i lilijki. Nie zlikwidowano systemu drużyn i zastępów. Nie zakazano samodzielnych zbiórek zastępów i drużyn, a także biwaków i obozów. POZORNIE!
Postanowiono harcerstwo zdeprecjonować, niszcząc jego dobrą opinię w oczach społeczeństwa.
„Nowy system” Jacka Kuronia
Niszczenie harcerstwa w „harcerstwie” rozpoczęto od kadry instruktorskiej. Po usunięciu z „ZHP” dawnej kadry, funkcje drużynowych zaczęto powierzać dzieciom! W roku 1962 z mojej macierzystej drużyny – 1. Błękitnej im. Waleriana Łuksińskiego przy Liceum im. St. Staszica w Lublinie (rok założenia 1911!) – zniknęli ostatecznie dotychczasowi instruktorzy. Jesienią, gdy byłem w klasie 9. (wówczas 2. obecnie 1. licealnej), spotkawszy mnie w komendzie, ówczesny hufcowy – towarzysz (niby harcmistrz) Roman Szyszko, powierzył mi drużynę w mojej dawnej szkole podstawowej – miałem wtedy 15 lat! Rok później – w wieku lat 16, po jakimś beznadziejnym chorągwianym obozie-kursie, otrzymałem „instruktorski” stopień „przewodnika” (dałem się złapać na tę przynęntę!). Byłem dumny. Dopiero znacznie później domyśliłem się o co chodziło: przecież takim „gówniarzem” jest łatwo manipulować. Po roku, zniechęcony, porzuciłem drużynę. Przestała istnieć. A moją macierzystą, słynną 1. „Błękitną”, też diabli wzięli! I oto komunistom chodziło.
Wiosną 1963 r., gdy jeszcze byłem „drużynowym” , po kilku-miesięcznej pracy, zorganizowałem dla chłopców bieg na stopnie. I wtedy dopiero dowiedziałem się w komendzie hufca, że nie ma już stopni młodzika, wywiadowcy i ćwika (o harcerzu orlim i harcerzu Rzeczypospolitej nikt wówczas już nie wspominał); że nie ma już biegów na stopień i nie ma sprawności. Są jakieś idiotyczne „miana„, na które trzeba zasłużyć, wykonując całym „zastępem” równie idiotyczne „zadania zespołowe„. Te „miana” miały być oznaczane plakietkami z płomyczkiem: niebieskimi dla „ochotników„, zielonymi dla „tropicieli” i czerwonymi dla „odkrywców” (to wówczas wprowadzono te nazwy). Dowiedziałem się też, że harcerze powinni należeć do zastępów odrębnych dla „ochotników” (uczniowie z klasy 5.), „tropicieli” (uczniowie z kl. 6.) i „odkrywców” (uczniowie z kl. 7.) oraz, że „harcerze” w tych „zastępach” mieli wybierać spośród siebie „zastępowego”. Wiadomo jaki to mógł być zastępowy. Tak oto dowidziałem się o słynnym „nowym systemie”. Wiedziałem wówczas, ze naczelnikiem Harcerstwa jest Zofia Zakrzewska, o towarzyszkach Pelagii Lewińskiej i Wiktorii Dewitzowej oraz o towarzyszu Jacku Kuroniu nawet nie słyszałem (skończyłem dopiero 16 lat), ale już pomyślałem, że jakiś kompletny kretyn musiał to wszystko wymyślić. Pomyślałem i … nadałem moim chłopakom stare stopnie młodzika i wywiadowcy (o ćwika nikt się chyba nie starał), I tak oto rozpocząłem moją prywatną wojnę z „ZHP” w którym niszczono harcerskiego ducha (ideę), harcerską tradycję i harcerska metodę. W „ZHP” pozostałem świadomie: w szkole właśnie przerabialiśmy „Konrada Wallenroda” – to była inspiracja!
Na czym więc polegała perfidia tej inteligentnej deformacji? Oto zachowano historyczne, doceniane i afirmowane przez społeczeństwo, szczególnie przez młodzież, atrybuty, znaki i formy, ale podmieniono ich znaczenie. W praktyce zabito system zastępowy. Idiotyczne „miana” się nie przyjęły, ale skutecznie zabiły system stopni. Podobny los spotkał sprawności harcerskie, które miały być zastąpione „sprawnościami-zadaniami zespołowymi”, a w praktyce pozostawiły programową i metodyczna pustkę. Funkcje „drużynowych” zdegradowano do dziecięcej „zabawy w drużynowego” – zaczęto ją powierzać młodym, niedojrzałym, a więc łatwym do manipulowania, kilkunastoletnim uczniom. Dawnych instruktorów zastąpiono opiekunami drużyn – nauczycielami, wyznaczanymi przez szkolne POP (Podstawowe Organizacje Partyjne).
Masowe „odmłodzenie”, a właściwie infantylizacja, kadry drużynowych sprawiła, że drużyny przestały być samowystarczalne, zwłaszcza w sferze ćwiczeń terenowych i obozownictwa. Wycieczki i gry terenowe właściwie zamarły. Obozy drużyn zastąpiono wielkim zgrupowaniami obozowymi hufców (wielkomiejskich) lub nawet chorągwi, często dla kilkuset nawet uczestników – często nie mających żadnego związku z organizacją, a „zapisywanych” na te obozy przez rodziców – jak na socjalne kolonie.
„Odharcerzania harcerstwa” ciąg dalszy
Eksperyment „nowego systemu” nie trwał długo. Wiosną 1964 r. władze partyjne „podziękowały” Zofii Zakrzewskiej za jej wieloletnią „przywódczą rolę” w „odharcerzaniu harcerstwa”. Funkcję „naczelnika” powierzono internacjonaliście Wiktorowi Kineckiemu. Należał do Związku Walki Młodych, Związku Młodzieży Polskiej, był funkcjonariuszem Światowej Federacji Młodzieży Demokratycznej – to wystarczyło, by na polecenie Partii zostać „harcerzem” od razu w stopniu „harcmistrza” i na funkcji „naczelnika”. Wkrótce komuniści aresztowali komunistę Jacka Kuronia – dla komunistów był zbyt komunistyczny jak na standardy komunistycznego państwa. Ha! ha! ha! – rechot historii!
Tzw. „nowy system”, jako ewidentny bubel, nowa ekipa Kineckiego wyrzuciła na śmietnik historii, ale niczym go nie zastąpiła. Zamiast „mian” przywrócono stopnie, zupełnie bez realnego ich programu, zastąpionego ideologicznymi hasłami. Zachowano jednak kuroniowskie nazwy „mian”. Zamiast „płomyczków” oznaczających „miana” wprowadzono „belki” lub paski na naramiennikach – „harcerze” wykonywali je z różnych tasiemek, „gumek do majtek” itp. Dziadostwo!
Ta nowa ekipa – działacze d. ZMP (często nawet nie OH ZMP) – umocniwszy się we władzach ZHP, kontynuowała działania zmierzające do:
- jednoznacznego i ścisłego podporządkowania organizacji partii komunistycznej (PZPR);
- stopniowego, konsekwentnego rugowania w ZHP związków z tradycją przedwojennego („burżuazyjno-narodowo-katolic-kiego”) Związku Harcerstwa Polskiego;
- pogłębiania i umacniania więzi z tradycją „postępowych nurtów harcerstwa oraz polskiego ruchu młodzieżowego” – w praktyce chodziło o marginalne organizacje antyharcerskie takie jak „Wolne Harcerstowo” i „Czerwone Harcerstwo”, ewentualnie również lewicujący Krąg Instruktorów Mieczysława Bema /KIMB/ w ramach d. ZHP) oraz komunistyczny Związek Walki Młodych i komunistyczny Związek Młodzieży Polskiej (a w jego ramach OH ZMP).
Wkrótce, już w czasach nowych władz PZPR – ekipy Edwarda Gierka, dawni zmp-owcy doprowadzili w r. 1973 do utworzenia młodzieżowej przybudówlki partii – Federacji Socjalistycznych Związków Młodzieży Polskiej (FSZMP): proweniencja i zakorzenienie w stalinowskim ZMP – ewidentne! Tym razem „ZHP” nie miał żadnych oporów i pod wodzą ówczesnego towarzysza naczelnika Stanisława Bohdanowicza zgłosił akces do tej struktury.
W tym samym roku powołano w „ZHP” twór o nazwie Harcerska Służba Polsce Socjalistycznej (HSPS) – formację ewidentnie antyharcerską, nawiązującą nazwą do „Harcerskiej Służby Polsce” z lat 1948-49, a realiami działalności, a nawet strojem, do ZMP w szkołach średnich z lat 1950-56: było to przecież ziszczenie resentymentów dawnych stalinowców.
Jednocześnie z tą ideologiczną ofensywą kontynuowano systematyczne deprecjonowanie harcerstwa w oczach społeczeństwa. Na obozach tolerowano alkohol. Z falą palenia papierosów nikt już nawet nie próbował walczyć. Powszechnie zapanowała koedukacja, traktowana, jako jeden z głównych instrumentów zwalczania harcerskiej tradycji. Przyrzeczenia „na wierność sprawie socjalizmu„, organizowano jako swoistą formę pokazowego uświetnienia oficjalnych szkolnych lub gminnych obchodów socjalistycznych, a właściwie partyjnych, świąt. Wśród „harcerzy” zapanowała moda na noszenie krzyża harcerskiego na pokrywie chlebaka lub nawet na pasku od spodni! To „zethapowskie harcerstwo” po prostu się rozłaziło, pomimo oficjalnej presji na procent „uharcerzenia” (to ówczesna partyjna nowomowa) i zmuszania całych klas do „zapisywania się” i tworzenia „drużyn” klasowych z „uharcerzonymi” na siłę (bo dyrekcja kazała) paniami lub panami nauczycielami na czele.
Jednym z głównych frontów walki w „ZHP” był front walki z religią, postrzeganą jako główny czynnik podtrzymywania polskiej tradycji, podmiotowości i narodowej suwerenności ducha – wbrew narzucanej przez Moskwę „władzy ludowej”. Chodziło oczywiście głównie o religię katolicką. „Świeckość” „harcerstwa” podkreślał nie tylko statut tej organizacji, ale niemal codzienna praktyka jej działania: imprezy organizowane w dni świąt religijnych – np. rajdy harcerskie w tygodniu gdy wypadało święto Bożego Ciała, zakaz wychodzenia z obozów na niedzielne msze św. Opowiadał mi kiedyś ks. bp. Adam Dyczkowski o tym, jak – jako świeżo wyświecony kapłan – podkradał się w harcerskim mundurze pod harcerskie obozy, by w jakimś ustronnym miejscu odprawić mszę św. dla harcerzy, którzy zdołali wymknąć się nadzorowi swoich komend. Apogeum tej walki stał sie rok 1966 – gdy „ZHP” czynnie włączył się w państwowe obchody 1000-lecia Państwa Polskiego, by uniemożliwić harcerzom udział w religijnych uroczystościach 1000-lecia Chrztu Polski. Obchody te, w poszczególnych miejscowościach, dzieliło często zaledwie kilka ulic, a ich terminy, oczywiście „przypadkowo”, zawsze były te same.
Głównym ideologiem tamtego czasu stał się ówczesny redaktor naczelny „Świata Młodych” – Jerzy Majka (w latach osiemdziesiątych członek władz PZPR). W 1977 r. zasłynął jako autor kolejnej, „socjalistycznej” zwrotki hymnu harcerskiego:
Socjalistycznej, biało-czerwonej – myśli i czyny, i uczuć żar
Nauką i pracą dzisiaj tworzymy Ojczyzny jutro, swój w życie start
Wydłuż krok, siły łącz, w serca rytm do celu zawsze dąż.
Z Partią nasz, młodych trud. W przyszłość marsz, harcerzy polskich ród.
Z roku 1981, z czasu prób przeforsowania programu odnowy harcerstwa w ZHP opracowanego przez Porozumienie Kręgów Instruktorów Harcerskich im. Andrzeja Małkowskiego (KIHAM), pamiętam kompletnie pijanego Jerzego Majkę usiłującego na holu Głównej Kwatery ZHP, przed obradami Rady Naczelnej ZHP, bełkotliwie wyjaśnić mi dlaczego „jego” „Świat Młodych” zupełnie sfałszował przeprowadzony ze mną wywiad.
Jeśli wspominamy KIHAM, to odnotujmy, że w tym samym słynnym roku 1981, w roku 70-lecia harcerstwa, ówczesny naczelnik „ZHP” Andrzej Ornat dokładał wszelkich sił dla przeciwdziałania jakimkolwiek próbom przywrócenia w ZHP harcerskiej tradycji.
C’est la vie! Taki to był czas i tacy ludzie tworzyli, a właściwie wykorzystywali „harcerstwo” do partyjnych, antypolskich celów.
Harcerstwo w „harcerstwie”
Eksperyment „nowego systemu” nie trwał długo. Wiosną 1964 r. władze partyjne „podziękowały” Zofii Zakrzewskiej za jej wieloletnią „przywódczą rolę” w „odharcerzaniu harcerstwa”. Funkcję „naczelnika” powierzono internacjonaliście Wiktorowi Kineckiemu. Należał do Związku Walki Młodych, Związku Młodzieży Polskiej, był funkcjonariuszem Światowej Federacji Młodzieży Demokratycznej – to wystarczyło, by na polecenie Partii zostać „harcerzem” od razu w stopniu „harcmistrza” i na funkcji „naczelnika”. Wkrótce komuniści aresztowali komunistę Jacka Kuronia – dla komunistów był zbyt komunistyczny jak na standardy komunistycznego państwa. Ha! ha! ha! – rechot historii!
Tzw. „nowy system”, jako ewidentny bubel, nowa ekipa Kineckiego wyrzuciła na śmietnik historii, ale niczym go nie zastąpiła. Zamiast „mian” przywrócono stopnie, zupełnie bez realnego ich programu, zastąpionego ideologicznymi hasłami. Zachowano jednak kuroniowskie nazwy „mian”. Zamiast „płomyczków” oznaczających „miana” wprowadzono „belki” lub paski na naramiennikach – „harcerze” wykonywali je z różnych tasiemek, „gumek do majtek” itp. Dziadostwo!
Ta nowa ekipa – działacze d. ZMP (często nawet nie OH ZMP) – umocniwszy się we władzach ZHP, kontynuowała działania zmierzające do:
- jednoznacznego i ścisłego podporządkowania organizacji partii komunistycznej (PZPR);
- stopniowego, konsekwentnego rugowania w ZHP związków z tradycją przedwojennego („burżuazyjno-narodowo-katolic-kiego”) Związku Harcerstwa Polskiego;
- pogłębiania i umacniania więzi z tradycją „postępowych nurtów harcerstwa oraz polskiego ruchu młodzieżowego” – w praktyce chodziło o marginalne organizacje antyharcerskie takie jak „Wolne Harcerstowo” i „Czerwone Harcerstwo”, ewentualnie również lewicujący Krąg Instruktorów Mieczysława Bema /KIMB/ w ramach d. ZHP) oraz komunistyczny Związek Walki Młodych i komunistyczny Związek Młodzieży Polskiej (a w jego ramach OH ZMP).
Wkrótce, już w czasach nowych władz PZPR – ekipy Edwarda Gierka, dawni zmp-owcy doprowadzili w r. 1973 do utworzenia młodzieżowej przybudówlki partii – Federacji Socjalistycznych Związków Młodzieży Polskiej (FSZMP): proweniencja i zakorzenienie w stalinowskim ZMP – ewidentne! Tym razem „ZHP” nie miał żadnych oporów i pod wodzą ówczesnego towarzysza naczelnika Stanisława Bohdanowicza zgłosił akces do tej struktury.
W tym samym roku powołano w „ZHP” twór o nazwie Harcerska Służba Polsce Socjalistycznej (HSPS) – formację ewidentnie antyharcerską, nawiązującą nazwą do „Harcerskiej Służby Polsce” z lat 1948-49, a realiami działalności, a nawet strojem, do ZMP w szkołach średnich z lat 1950-56: było to przecież ziszczenie resentymentów dawnych stalinowców.
Jednocześnie z tą ideologiczną ofensywą kontynuowano systematyczne deprecjonowanie harcerstwa w oczach społeczeństwa. Na obozach tolerowano alkohol. Z falą palenia papierosów nikt już nawet nie próbował walczyć. Powszechnie zapanowała koedukacja, traktowana, jako jeden z głównych instrumentów zwalczania harcerskiej tradycji. Przyrzeczenia „na wierność sprawie socjalizmu„, organizowano jako swoistą formę pokazowego uświetnienia oficjalnych szkolnych lub gminnych obchodów socjalistycznych, a właściwie partyjnych, świąt. Wśród „harcerzy” zapanowała moda na noszenie krzyża harcerskiego na pokrywie chlebaka lub nawet na pasku od spodni! To „zethapowskie harcerstwo” po prostu się rozłaziło, pomimo oficjalnej presji na procent „uharcerzenia” (to ówczesna partyjna nowomowa) i zmuszania całych klas do „zapisywania się” i tworzenia „drużyn” klasowych z „uharcerzonymi” na siłę (bo dyrekcja kazała) paniami lub panami nauczycielami na czele.
Jednym z głównych frontów walki w „ZHP” był front walki z religią, postrzeganą jako główny czynnik podtrzymywania polskiej tradycji, podmiotowości i narodowej suwerenności ducha – wbrew narzucanej przez Moskwę „władzy ludowej”. Chodziło oczywiście głównie o religię katolicką. „Świeckość” „harcerstwa” podkreślał nie tylko statut tej organizacji, ale niemal codzienna praktyka jej działania: imprezy organizowane w dni świąt religijnych – np. rajdy harcerskie w tygodniu gdy wypadało święto Bożego Ciała, zakaz wychodzenia z obozów na niedzielne msze św. Opowiadał mi kiedyś ks. bp. Adam Dyczkowski o tym, jak – jako świeżo wyświecony kapłan – podkradał się w harcerskim mundurze pod harcerskie obozy, by w jakimś ustronnym miejscu odprawić mszę św. dla harcerzy, którzy zdołali wymknąć się nadzorowi swoich komend. Apogeum tej walki stał sie rok 1966 – gdy „ZHP” czynnie włączył się w państwowe obchody 1000-lecia Państwa Polskiego, by uniemożliwić harcerzom udział w religijnych uroczystościach 1000-lecia Chrztu Polski. Obchody te, w poszczególnych miejscowościach, dzieliło często zaledwie kilka ulic, a ich terminy, oczywiście „przypadkowo”, zawsze były te same.
Głównym ideologiem tamtego czasu stał się ówczesny redaktor naczelny „Świata Młodych” – Jerzy Majka (w latach osiemdziesiątych członek władz PZPR). W 1977 r. zasłynął jako autor kolejnej, „socjalistycznej” zwrotki hymnu harcerskiego:
Socjalistycznej, biało-czerwonej – myśli i czyny, i uczuć żar
Nauką i pracą dzisiaj tworzymy Ojczyzny jutro, swój w życie start
Wydłuż krok, siły łącz, w serca rytm do celu zawsze dąż.
Z Partią nasz, młodych trud. W przyszłość marsz, harcerzy polskich ród.
Z roku 1981, z czasu prób przeforsowania programu odnowy harcerstwa w ZHP opracowanego przez Porozumienie Kręgów Instruktorów Harcerskich im. Andrzeja Małkowskiego (KIHAM), pamiętam kompletnie pijanego Jerzego Majkę usiłującego na holu Głównej Kwatery ZHP, przed obradami Rady Naczelnej ZHP, bełkotliwie wyjaśnić mi dlaczego „jego” „Świat Młodych” zupełnie sfałszował przeprowadzony ze mną wywiad.
Jeśli wspominamy KIHAM, to odnotujmy, że w tym samym słynnym roku 1981, w roku 70-lecia harcerstwa, ówczesny naczelnik „ZHP” Andrzej Ornat dokładał wszelkich sił dla przeciwdziałania jakimkolwiek próbom przywrócenia w ZHP harcerskiej tradycji.
C’est la vie! Taki to był czas i tacy ludzie tworzyli, a właściwie wykorzystywali „harcerstwo” do partyjnych, antypolskich celów.
Mimowolne lub świadome uleganie systemowi
Zauważyłem powyżej, że te tradycyjne środowiska były harcersko „zdrowe” lub „prawie zdrowe”. Jest jakie polskie przysłowie, że „jeśli wejdziesz miedzy wrony, musisz krakać jak i one”. Otóż niemal wszystkie, jeśli nie wręcz wszystkie, te tradycyjne, uczciwie porządne lub porządne głównie w swoich oczach, środowiska w mniejszym lub większym stopniu ulegały presji czasu i systemu.
Jakie były przejawy tej uległości?
Po pierwsze koedukacja – początkowo rzadka, z czasem coraz częstsza. Często jej przyczyną był brak kadry. Jeden lider środowiska, rzadziej liderka, roztaczał swoją opiekę zarówno nad chłopcami jak i nad dziewczętami. Niebagatelną przyczyną rozpowszechnienia się harcerskiej koedukacji było zlikwidowanie, ostatecznie wraz z wprowadzeniem 8-letniej podstawówki, nielicznych już liceów odrębnych dla chłopców i dziewcząt. Spowodowało to zanik odrębnych, tradycyjnych drużyn harcerskich. Specyficznym zjawiskiem stała się kryptokoedukacja. Było to zachowanie w środowisku niby odrębnych drużyn, ale ich bliska współpraca – coraz częstsze wspólne imprezy przy zaniku codziennej, odrębnej aktywności drużyn i zastępów. Zdjęcia z lat siedemdziesiątych i nawet osiemdziesiątych ukazują niemal zawsze wspólne występowanie chłopców i dziewcząt. Walorom odrębnej harcerskiej formacji chłopców poświecić trzeba specjalne opracowanie.
Ten niedosyt kadry spowodował kolejne zjawisko – rozpowszech-nienie się w latach siedemdziesiątych tzw. „szczepów” (nazwa z metodyki E.T. Setona). Ten nieznany w przedwojennym (czyli tym prawdziwym) ZHP szczebel organizacji (coś pomiędzy drużyną a hufcem) został nie tyle wymyślony, co zastosowany przez komunistyczną wierchuszkę (czyli Główną Kwaterę) „ZHP”, jako środek masowego „uharcerzania” szkół i przyporządkowania dużego środowiska jednemu „sprawdzonemu” liderowi. Przy okazji służył on wymuszania właśnie przynajmniej „kryptokoedukacji”. Został bezkrytycznie przyjęty przez środowiska o ambicjach podtrzymywania harcerskiej tradycji.
Kolejnym przejawem uległości wobec systemu było odbieranie przyrzeczenia harcerskiego w oficjalnej wersji i nadawanie „nowych” stopni (niekiedy wg. starych nie tyle regulaminów, co zwyczajów) i przyjmowanie ich oznaczeń (z „gumek do majtek”).
Innymi, drobnymi już i drugorzędnymi symptomami stopniowego ulegania systemowi były m.in. :
- popielate rogatywki dziewcząt (kompletne dziwactwo – miało być chyba oznaką emancypacji harcerek, wstydzących się chyba swojęj dziewczęcości);
- getry piłkarskie do harcerskich mundurów (uważane za niezbędne dopełnienie stroju, a będące reliktem gomułkowskiej i gierkowskiej siermiężnej rzeczywistości, gdy porządne podkolanówki (skarpety do kolan) były po prostu niedostępne, a tanie niciane „getry” piłkarzy można było nabyć w każdym gminnym sklepie. Dlaczego ten nieestetyczny, wręcz obrzydliwy na dziewczęcych łydkach, element stroju utrzymuje się do dzisiaj – nie wiadomo: ot, źle pojęta „tradycja”;
- używanie przez wyższych funkcyjnych („szczepowych”) parawojskowych plecionych sznurów – kompletnie obcych harcerskiej tradycji (to relikt deformujących inowacji z czasów gierkowskich).
Nie zakazano więc działalności tym, stosunkowo nielicznym, najczęściej wielkomiejskim, drużynom, które stać było na zachowanie swojej ograniczonej jednak niezależności i częściowej przynajmniej wierności harcerskiej tradycji. Te pozornie niezależne, tradycyjne środowiska potraktowano jako swoisty zawór bezpieczeństwa: skupiły harcerską „ekstremę” i były łatwe do kontrolowania.
Druga rekapitulacja: harcerska dychotomia
W latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i osiemdziesiątych komuniści uczynili z harcerstwa potężny instrument społecznej manipulacji. Używając zawłaszczonej nazwy, atrybutów i symboli zmienili diametralnie ich znaczenie, przy okazji stopniowo je deformując: taki los spotkał m.in. tradycyjną harcerską lilijkę zmienioną na jakiś pokraczny grot harpuna i hymn harcerski splugawiony ideologicznym „wypłodem” tow. Jerzego Majki, a przede wszystkim teksty Prawa i Przyrzeczenia harcerskiego, „dostosowane do nowych czasów”. Przez ideologiczne akcje, jak kolejne „alerty” i „sprawności” typu „Iskra 70”, masowe „czyny społeczne” jak „Operacja 1001-Frombork” lub „Operacja Bieszczady 40” kształtowano postawy bierne prowadzące do społecznego paraliżu i serwilizmu wobec władzy.
Jednocześnie w ramach ZHP, wbrew jego władzom, trwały drużyny od tych władz praktycznie niezależne, kultywujące tradycyjny nurt harcerskiego ducha, stylu i działania. Szacunek i uznanie należy się Aleksandrowi Kamińskiemu i licznym instruktorom, którzy pozbawieni możliwości reaktywowania Związku Harcerstwa Polskiego, zgodzili się w 1956 r. na kompromis z komunistami, stwarzając przez to tysiącom chłopców i dziewcząt szansę przeżycia harcerskiej przygody i wzrastania w harcerskiej formacji – na miarę istniejących uwarunkowań. Uznanie należy się ich wychowankom i następcom. którzy w duchu harcerskiej służby zdołali przetrwać przez kolejne trzydziestolecie.
Konluzja
Wydany przez ZHP w r. 1988 „Leksykon harcerstwa” pod redakcją Olgierda Fiedkiewicza (Młodzieżowa Agencja Wydawnicza; Warszawa 1988) pod hasłem „Związek Harcerstwa Polskiego” wymienia kolejno:
- Organizację skautową kierowaną przez Naczelną Komendę Skautową w Warszawie, działającą do 1. listopada 1916 r.
- Organizację harcerską działającą na terenie Królestwa Polskiego w latach od XI 1916- do XI 1918;
- Organizację działającą w latach 1918-1939, powstałą na Zjeździe 1-2 listopada 1918 r. ze zjednoczenia wszystkich wcześniej działających organizacji harcerskich i skautowych;
- Konspiracyjną organizację harcerską działająca w latach 1939-1945, stanowiącą kontynuację ZHP sprzed wybuchu wojny;
- Organizację istniejącą w latach 1944-50, powołaną Zarządzeniem kierowników resortów Administracji Publicznej i Oświaty z dnia 30 grudnia 1944 r., która w roku 1950 została przeobrażona w Organizację Harcerską Związku Młodzieży Polskiej.
- Organizację harcerską współcześnie (czyli w roku 1988) działającą na terytorium PRL powstałą na bazie Organizacji Harcerskiej Polski Ludowej na Krajowym Zjeździe Działaczy Harcerskich 8-10 grudnia 1956 r., nawiązującą do postępowych nurtów harcerstwa i polskiego ruchu młodzieżowego.
I cóż to autorzy owego „Leksykonu” skonstatowali? Oto że Związek Harcerstwa Polskiego, istniejący w roku 1988, został założony w roku 1956 jako kontynuacja komunistycznej i antyharcerskiej (stalinowskiej!) Organizacji Harcerskiej Polski Ludowej oraz, że „nawiązuje” on do „postępowych nurtów harcerstwa”, czyli do lewackich, antyharcerskich, „harcerstw” typu „Wolne Harcerstwo” lub „Czerwone Harcerstwo” albo zbrodniczych, kolaboracyjnych wobec PPR (komunistycznej Polskiej Partii Robotniczej) i sowieckiego okupanta, formacji typu Związek Walki Młodych, ale nie do oryginalnego Związku Harcerstwa Polskiego.
Kolejne uchwały władz obecnego ZHP podejmowane po roku 1989, pomimo zmian politycznych w kraju, nie zmieniły tej konstatacji, a jedynie dopisały sobie, równie samowolnie jak przyjęcie przez OH cudzej nazwy w r. 1956, ciągłość z dawnym Związkiem Harcerstwa Polskiego – chociażby poprzez zmianę numeracji kolejnych Zjazdów, sugerująca naiwnym taką ciągłość. Równie dobrze można było przyjąć uchwałę o ciągłości z drużyną wojów Mieszka I.
Przywłaszczenie cudzej nazwy, przywrócenie tradycyjnych kształtów oznak (np. lilijki), zmiana numeracji zjazdów itp. – to wszystko za mało. Zwłaszcza przy równoczesnym bliskim wciąż nieformalnym związku z postkomunistyczną partią (SLD, Nowa Lewica, czy jak tam się oni dzisiaj nazywają), hołdowaniu nowym lewackim trendom – np. typu ideologia gender itp. Nie wystarczy zorganizować sobie kapelana (dla którego zabrakło miejsca w Statucie); nie wystarczy biegać ze Światełkiem Pokoju (religijny to zwyczaj czy „nowa laicka obrzędowość”? Trzeba wyraźnie i jednoznacznie („…słowom naszym, zmienionym chytrze przez krętaczy, jedyność przywróć i prawdziwość…”) odciąć się nie tylko od wszelkich deformacji minionych lat, ale i od ludzi, którzy je realizowali i nawet do tej pory realizują. W programie, metodzie i stylu pracy należy wrócić do ich autentycznych treści i form. Należy je rozwijać, ale nie wolno im zaprzeczać i ich deformować. I nie jest tu żadnym argumentem powrót do światowych struktur ruchu skautowego. W ciągu minionych. powojennych dziesięcioleci struktury te, wraz z większością ruchu skautowego, uległy podobnym deformacjom, zaprzeczając samym sobie (wystarczy porównać zdjęcia współczesne i te sprzed lat).
Dopiero spełnienie tych warunków pozwoli uznać obecny ZHP za Związek Harcerstwa Polskiego, w przeciwnym razie jest to tylko i będzie nadal „organizacja powstała na bazie Organizacji Harcerskiej Polski Ludowej na krajowym zjeździe działaczy harcerskich 8-10 grudnia 1956 r.”.