Wódz czy starszy brat?
Popularnie postrzega się zastęp harcerski jako gromadę rówieśników pod wodzą jednego z spośród nich. To oczywiste przekłamanie zrodzone ze złego odczytania intencji inicjatora skautingu i próby dopasowania harcerskiej gromady do struktury szkół – a ściślej „klas” szkolnych. To jeden z najczęstszych błędów organizatorów pracy harcerskiej. Trudno o gorszy pomysł niż zorganizowanie chłopców w grupy („zastępy”) odpowiadające „klasom”, a więc odrębny zastęp dla chłopców w wieku klasy 5., odrębny dla uczniów klasy 6., odrębny dla uczniów klasy 7. itd. Co prawda chłopcy z tej samej klasy lub z klas równoległych, z racji wspólnego przebywania na zajęciach szkolnych, spontanicznie tworzą takie grupy rówieśnicze, ale nie mają one żadnego waloru wychowawczego. Mogą skutecznie zdezintegrować klasę (i najczęściej to de facto osiągają), ale nie są w stanie zainspirować pozytywnego osobistego i społecznego rozwoju uczestników takiej grupy. Powodem tego jest faktyczny brak w niej odpowiednio uformowanego przywódcy. Staje się nim albo spontanicznie narzucający swoją dominację, mimo wszystko „najstarszy” w gromadzie – często tzw. „drugoroczniak”, imponujący pozostałym chłopcom swoją „dorosłością” (aparycją), albo – co jest równie złe i wychowawczo równie nieskuteczne – tzw. „dobry” lub „grzeczny” uczeń, podobający się szkolnemu wychowawcy (najczęściej pani wychowawczyni) lub „panu druhowi” (nie daj Boże – „pani druhnie”!) i z tej racji „zasugerowany” chłopcom jako ich lider, którym de facto nie jest.
Spróbujmy odczytać intencję w tej materii inicjatora skautingu – gen. Roberta Baden-Powell’a:
„Skauting jest grą dla chłopców pod przewodnictwem chłopców, w której starsi bracia stwarzają młodszym zdrowe otoczenie i zachęcają do zdrowych zajęć, ułatwiających wyrobienie w sobie cnót obywatelskich”.
BP (Baden-Powell) w swojej koncepcji oczekuje od „starszych braci” określonej roli. Mają oni mianowicie „stwarzać młodszym zdrowe otoczenie i zachęcać do zdrowych zajęć” aby ułatwiać chłopcom „wyrobienie w sobie cnót obywatelskich„. Jest oczywiste, że roli takiej nie mogą spełnić rówieśnicy.
Można spotkać się z rozumieniem badenpowell’owskiego „starszego brata” jako „skautmistrza” (scoutmaster) – naszego drużynowego (dowódcy drużyny). Wydaje się to zawężeniem wizji. Otóż należy zwrócić uwagę, na fakt, że autor tej koncepcji używa liczby mnogiej, pisząc nie o „starszym bracie”, który „stwarza młodym zdrowe otoczenie” lecz o „starszych braciach„, a więc o pewnej społeczności „starszych braci„. Nie ogranicza więc tej roli do funkcji drużynowego (d-cy drużyny), lub nawet do grona zastępowych
(d-ców zastępów) w drużynie, lecz do szerszego grona – używając dzisiejszego języka – „wędrowników”, a więc starszych harcerzy w drużynie (wędrownikami nazywano niegdyś dorosłych harcerzy, którzy nie podjęli służby instruktorskiej, dziś mianem tym określa się harcerzy w wieku powyżej 16 lat). To ta niewielka społeczność „starszych braci„,
o różnych funkcjach i rolach w drużynie i w jej zastępach, winna pozostawać otwarta na młodszych, zapraszając ich i chętnie przyjmując do swego grona.
Kolejny cytat BP ukazuje warunek skuteczności harcerskiego (skautowego) oddziaływania. Oto uczestnicząc we wspólnym działaniu „mężczyźni z duszą chłopca„,
a więc właśnie ci „starsi bracia„, pozwalają młodszym w pełni wykorzystać walory harcerskiej przygody, dając im wzór osobistej postawy i sprawności.
„Harce, to radosna gra na łonie natury, gdzie mężczyźni z duszą chłopca idą razem
z chłopcami na poszukiwanie przygody. Przyniosą stamtąd zdrowie i szczęście, zręczność i zaradność…”.
Tak więc w wizji BP „starszy brat” to „mężczyzna” (nawet taki młody – tylko szesnasto lub siedemnastoletni) potrafiący nawiązać bezpośredni kontakt z młodszymi chłopcami, zaimponować im i stać się ich liderem w ich drodze do dorosłości.
„Program skautingu, to działalność mężczyzny przykrojona do wymiarów chłopca. Pociąga go ona nie dlatego, że jest chłopcem, lecz, że jest formującym się mężczyzną. Program skautowy nie wymaga od chłopca niczego, czego nie robi dorosły mężczyzna, lecz krok za krokiem przeprowadza go z miejsca gdzie jest do miejsca, w którym będzie…”
Takich „mężczyzn” o postawie i działalności przykrojonej do wymiarów (a więc możliwości) chłopca nawet w kilkuosobowym zastępie powinno być przynajmniej dwóch lub trzech. Piękny wzór takiej relacji naszkicowała w swojej powieści „Lato leśny ludzi” bardzo popularna niegdyś polska pisarka Maria Rodziewiczówna. Trójka przyjaciół – dorosłych już, chociaż młodych duchem, mężczyzn „Rosomak”, „Pantera” i „Żuraw”, spędzając lato w samotnym gospodarstwie w głębi puszczy, wprowadzają w jej tajniki
i rodzimą tradycję młodziutkiego „Coto”, inspirując jego wysiłek w zdobyciu miana Orlika.
Można zapytać, czy takie dołączenie „małolatów” do „poważnych” już wędrowników nie doprowadzi do infantylizacji zastępu starszych (takich w wieku 16+) harcerzy. Otóż, jak pokazuje praktyka, takie niebezpieczeństwo nie istnieje. Chociażby dlatego, że to nie starsi maja dołączyć do młodszych (to byłaby rzeczywiście infantylizacja starszych) lecz to młodsi mają dołączyć do starszych – a to spełnia jedynie naturalne dążenie młodszych do naśladowanie starszych poprzez branie od nich przykładu zarówno w działaniu jak i w postawie osobistej.
Wielokrotnie prowadziłem z sukcesem poważne wyprawy harcowe i turystyczne z udziałem bardzo młodych harcerzy – takich w wieku ok. 13 lat (raczej nie młodszych). Obozowaliśmy w głębi puszczy w stylu nazywanym obecnie „survivalem” (wówczas mówiło się o „traperstwie”). Wędrowaliśmy harcerskimi zastępami w lecie i w zimie, sypiając w namiotach, w napotkanych na szlaku pustych zimą góralskich szałasach lub nawet w śnieżnych jamach („prawdziwe” igloo zbudowaliśmy tylko raz, bo tylko raz odnaleźliśmy na podtatrzu odpowiedni do tego śnieg). Zastępy wędrowały po beskidzkich, a nawet tatrzańskich szlakach, płynęły kajakami lub pontonami na wielodniowych spływach, odbywały wyprawy rowerowe. Było to możliwe dzięki temu, że w każdym z zastępów, obok młodszych, uczestniczyli starsi chłopcy w wieku 16 lat lub więcej, którzy gwarantowali młodszym należytą opiekę i wdrażali ich do prawidłowego wykonywania wszelkich harcowych prac i działań.
Ci starsi chłopcy stanowili równocześnie dla młodszych realny wzór harcerskiej postawy. To wiązało się jednak z przestrzeganiem zasady wymagania takiej prawidłowej postawy starszych chłopców. Ci, którzy pomimo osiągnięcia starszego wieku nie byli w stanie sprostać temu wymaganiu musieli z zastępu odejść. Najczęściej odchodzili sami, stwierdzając, że harcerstwo to jednak nie ich powołanie.
Ważne jest, by w takim mieszanym wiekowo (pedagog powiedziałby, że „heterogenicznym”) zastępie zarówno starsi jak i młodsi chłopcy odnaleźli przygodę właściwą dla swojego wieku i inspirację własnej aktywności samowychowawczej na właściwym dla wieku poziomie. Wbrew pozorom nie jest to trudne. Wszelkie działania harcerskie (a więc harcowe – czyli wykorzystujące wszechstronne wyszkolenie polowe harcerza), turystyczne, a także w sferze służby są chętnie podejmowane przez młodszych u boku starszych. Trzeba im tylko wyznaczyć odpowiednie zadania, dobierając najczęściej jako towarzyszy w działaniu starszych druhów. Niekiedy można na szczeblu drużyny dla tych młodszych urządzić specjalne zajęcia, np. „wesołe zawody”, „biegi harcerskie”, tory przeszkód itp., w których starsi przygotują atrakcyjne zadania dla młodszych druhów. Powinny to być jednak wydarzenia odświętne. Od czasu do czasu na szczeblu drużyny powinny być zorganizowane specjalne wydarzenia dla wędrowników (np. bardziej „wyczynowy” obóz wędrowny, kurs lub warsztaty w jakieś dziedzinie, a w sferze formacji – np. 2-3 dniowe rekolekcje zamknięte). W tym czasie młodsi druhowie mogą realizować postawione im zadania indywidualne z rożnych dziedzin – turystyki nie wyłączając.
Prosimy o komentarz lub polemikę na stronie DYSPUTA