Jak survival, to survival…
czyli po co łatwiej, kiedy można trudniej…

Biwak obok lokalizacji starej bazy partyzanckiej nad Tanwią. Tego miejsca, takiego jak na zdjęciu, już nie ma. Nie ma starego dębu, ani starej sosny o dwóch pniach w kształcie litery V (na lewo od ostatniej pałatki). Trudno, tempus fugit, za sto lat będą tu znowu stare drzewa – przeważnie jodły, właśnie posadzone przez leśników. Cierpliwości!

Młodzi Spartanie w zimnych wodach Eurotasu w Lakonii – przepraszam, zadumałem sie: to tylko harcerze w Łososinie-Wiernej Rzece (również zimnej).

Po minach widać, ze woda w rzece nieogrzewana!

To jeszcze kulturalne obozowanie, czy już survival?

Dowód ewidentny: czarne dziury są na Lubelszczyźnie w Ponikwach k. Zakrzewa. Problem: wciągnie czy nie wciągnie?

Nie wciągnęła! Odbił się od horyzontu zdarzeń. Za to wpadł w jakąś kosmiczną chmurę glonów.

Jak ugotować obiad na polu pełnym suchych, skoszonych traw i nie ściągnąć sobie na głowę miejscową OSP?

Dlaczego akurat „Dakota” nie wiem. Czy dlatego, że Indianie na terenie Dakoty palili skryte ogniska w lęku przed osadnikami (pionierami!), czy dlatego, że osadnicy palili takie ogniska ze strachu przed Indianami (skalpowanie to zabieg mało przyjemny). A może jednym i drugim chodziło o to, by wiatr nie zdmuchnął ognia?

W każdym razie zupkę można ugotować w „tri miga” (mówiąc po indiańsku).

Peleryna, z której można zrobić namiot lub namiot, ktory mozna wykorzystać jako pelerynę, czyli popularna „pałatka” (ta nazwa to rusycyzm – oznacza namiot). Na górze rozbijana na Roztoczu wiosną…
… poniżej – zimą na biwaku w okolicach bazy w Ponikwach.


O zmroku biwak wyglądał strasznie; następnego dnia – już całkiem przyjemnie.

Zebrało się druhom na zimowe biwaki: mało śniegu, więc trzeba sobie usypać śnieżną jamę…

Następnego ranka: po odliczeniu okazało się, że wszyscy przeżyli; ostatni wyczołguje się z „dziury”. Mamom tych zdjęć nie wolno pokazywać!

Na Policy w pobliżu Babiej Góry. Śnieg przyzwoity. W takim puchu na Babią nie dojdziemy (a taki był plan). Trudno…

Śpimy w śniegu kilkanaście kroków od szlaku na Halę Śmietanową. Rankiem w pobliżu, na grzbiecie tropy kilku wilków. Wataha przeszła obok. Do namiotów nie zajrzała…

Z zimy wróćmy do lata.
Małolat na chwilę przed zjedzeniem…
… grzyba oczywiście, a nie małolata!
Nota bene: jak można pomylić kanię (to ten grzyb na głowie malolata)
z muchomorem sromotnikowym (to oba zdjęcia na prawo), co się podob-no niektórym zdarza?
Nie wiem, nie rozumiem…
W każdym razie najczęściej taki niefortunny grzybiarz myli się tylko raz…
… Requiescat in pace!
