Wyruszyliśmy na wyprawę. Po co?
Żeby przeżyć przygodę!
Świetnie! Ale co to znaczy?
Żeby się wyżyć! Żeby się sprawdzić w trudnych warunkach! Żeby mieć satysfakcję, że potrafimy przeżyć to co nasi pradziadkowie lub dziadkowie nazywali traperstwem, a my nazywamy survivalem!
Dobrze! Traperzy 150 lub 200 lat temu wracali po wielu dniach ze swojej wyprawy, w kanadyjskie lasy Gór Skalistych lub w syberyjską tajgę, obarczeni pękiem drogi skór, które sprzedawali handlarzom w imperialnych faktoriach. Przygody życia traperów kanadyjskich pięknie opisał dla młodzieży James Oliver Curwood w swoich powieściach „Łowcy wilków” i „Łowcy złota”. Po przedwczesnej śmierci autora serię tę dokończył jego polski tłumacz Jerzy Marlicz tomem „Łowcy przygód”. Trylogia, pomimo swojego podeszłego już wieku, warta polecenia młodym harcerzom przed ich wyruszeniem na własne wyprawy lub jako lektura w deszczowe dni na obozie.
Tak na prawdę życie traperów nie było łatwe i chyba rzadko szczęśliwe. Często zostawali traperami, bo nie mieścili się w społeczeństwie. Uzyskane pieniądze przepijali w najbliż-szym szynku lub przegrywali w karty w najbliższym saloonie. Za resztę kupowali nową broń, amunicję i prowiant na kolejną wyprawę, obarczali tobołami swe konie i ruszali na kolejną zimę w lasy po nowe zdobycze.
A dzisiaj? Nie ma już traperów – zastąpiły ich hodowle zwierząt futerkowych (zwalczane przez miłośników przyrody) i fabryki sztucznych futer. Pozostała jednak w ludziach, zwłaszcza młodych, żądza przygody i chęć sprawdzenie się. I oto miejsce traperów zajęli entuzjaści survivalu. Czy ta, często ekstremalna, turystyka „survivalowa” jest tożsama z tradycyjnie pojętą turystyką – nazywaną kiedyś „kwalifikowaną”, czyli taką „poza hotelową”, pieszą nizinną i górską, rowerową, narciarską, kajakową, żeglarską itp. Oczywiście NIE!
Ta tradycyjna turystyka zrodzona gdzieś na przełomie XIX i XX w. od samych swych początków związana była ściśle z krajoznawstwem – poznaniem kraju, nie tylko jego walorów krajobrazowych i przyrodniczych, ale również jego mieszkańców – ich kultury, historii, gospodarki. Pod koniec XIX w. Aleksandra Janowskiego oburzyła zabawa kliku miejscowych „hultajów”, czyli pewnie kilkunastoletnich chłopców, rzucających kamieniami w tablicę erekcyjną zamku w Ogrodzieńcu. Wydarzenie to, pozornie niewinne, bo chłopcy chcieli tylko poćwiczyć celowanie, zainspirowało Aleksandra Janowskiego do zainicjowania utworzenia Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego. Towarzystwo powstało w 1906 r. W roku 1950 doszło do połączenia Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego (założonego w roku 1873 r.) z Polskim Towarzystwem Krajoznawczym – efektem tego stało się powołanie Polskiego Towarzystwa Turystyczni-Krajoznawczego.
Obowiązkowym wyposażeniem turysty był niegdyś szkicownik i ołówek, wkrótce aparat fotograficzny, przenośny magnetofon, wreszcie kamera filmowa. Dziś wszystko to, łącznie z telefonem i całą masą innych aplikacji (w tym map i dostępem do publikacji) mamy w jednym małym kieszonkowym komputerku zwanym smartfonem. Chociaż zdecydowanie należałoby przywrócić zwyczaj korzystania ze szkicownika. Jednak zdjęcie to co innego niż osobiste utrwalenie na papierze własnego postrzegania napotykanych cudów przyrody lub zabytków kultury i historii.
Wyruszając na kolejna swoja wyprawę zastęp winien przygotować treści krajoznawcze odwiedzanych miejsc. Jeśli do tej powinności podejdziemy poważnie, przygotowanie informacji o poszczególnych miejscach może stać się zadaniem dla kilku lub nawet wszystkich harcerzy, z których każdy otrzyma „swoje” miejsce do opracowania, a następnie, już w trakcie wyprawy, do zaprezentowania pozostałym druhom. Przed wyruszeniem na trasę warto zapoznać się z informacjami krajoznawczymi o zaplanowanej trasie i odwiedzanych miejscowościach. Wędrujący zastęp nie powinien ominąć nie tylko napotkanych kościołów i regionalnych muzeów, ale też gminnych izb pamięci, pomników i tablic pamiątkowych (często bezrefleksyjnie mijanych). Warto, dzięki pomocy i wskazówkom miejscowych ludzi, dotrzeć do ciekawych lub historycznie ważnych zabytków. U gospodarzy na wsi można jeszcze spotkać zabytkowe już narzędzia pracy, a także zabytkowe już wyposażenie domostwa. W nadleśnictwach i urzędach gminnych można uzyskać informacje o ciekawych pomnikach przyrody. Spotkania z wójtem, dyrektorem szkoły lub wskazanym przez dyrektora nauczycielem, księdzem proboszczem, powinny być stałym repertuarem wypraw turystycznych w nowe miejsca.
Materiały z wypraw, zdjęcia i filmy, szkice, nagrane wywiady, otrzymane foldery i regionalne publikacje powinny systematycznie wzbogacać harcerskie archiwum zastępu i drużyny. Na zakończenie przywołajmy refleksje jednego z inicjatorów krajoznawstwa – wspomnianego już Aleksandra Janowskiego:
- Z miłości do ziemi rodzinnej wypływa żądza jej uszczęśliwienia przez ofiarną służbę na każdym stanowisku społecznym i w każdej dziedzinie życia.
- Zbliżenie się do przyrody ojczystej budzi poczucie potęgi Ziemi Rodzinnej, zaś zbliżenie do ludu – miłość braterską i poczucie zbiorowości, mnożąc wielokrotnie siłę jednostki – w sumie zaś praca krajoznawcza daje otuchę i wiarę w siły państwa, budzi szlachetną dumę i podnosi godność narodową, kształtuje charaktery i dźwiga na wyższy poziom typ obywatela.
- Praca krajoznawcza jest czynnikiem państwotwórczym i jako taka winna w społeczeństwie zyskać gorących wyznawców, którzy będą współtwórcami zbiorowego szczęścia i budowniczymi potęgi Ojczyzny.