Próba diagnozy
Zainicjowany ponad 100 lat temu ruch harcerski, inspirowany pomysłem brytyjskiego generała Roberta Baden-Powella, miał przez wiele dziesięcioleci, przynajmniej w swoim głównym nurcie, charakter przysposobienia wojskowego młodzieży szkolnej, poszerzonego o pogłębioną osobistą formację harcerzy, wyrażoną ideałem wychowawczym ujętym w Prawie Harcerskim. Od dłuższego czasu światowy ruch skautowy zaczął ulegać hasłom pacyfistycznym ze zdecydowanym odrzuceniem jakichkolwiek przejawów „militaryzmu”. Prowadzi to do ograniczenia wychowania skautowego do funkcji głownie ludyczno-opiekuńczo-rekreacyjnych, kosztem pierwotnego wysiłku przygotowania skauta do służby ojczyźnie, w tym szczególnie służby wojskowej w „wojennej potrzebie”. Zauważalne jest to również w polskich organizacjach harcerskich:
- W ZHP (Związku Harcerstwa Polskiego) trend ten jest dodatkowo wzmacniany sympatiami „liberalno-demokratycznymi” z utrzymaniem silnych personalnych więzi części kadry instruktorskiej z minionym okresem podporządkowania harcerstwa (ZHP) partii komunistycznej, a także, zwłaszcza od czasu wstąpienia ZHP do WOSM (Światowej Organizacji Ruchu Skautowego – World Organization of the Scout Movement) o ewidentnie lewicowym obecnie charakterze – również przez silne wpływy ideologii „gender”, LGBT itp.
- W SHKZ (Stowarzyszeniu Harcerstwa Katolickiego „Zawisza”, polskiej gałęzi Federacji Skautingu Europejskiego – Union Internationale des Guides et Scouts d′Europe – Fédération du Scoutisme Européen) deklaratywny związek z polską tradycją bywa zdominowany swoistą „dramą” (odgrywaniem roli, inscenizacją) nawiązującą do wyidealizowanego, ponadnarodowego, średniowiecznego wzorca chrześcijańskiego rycerza lub zakonnika. W ciągu minionych dwóch dekad organizacja ta, a właściwie już tylko polska gałąź organizacji międzynarodowej, wyzbyła się niemal wszelkich rodzimych cech na rzecz jednolitych, ponadnarodowych rozwiązań zarówno w sferze programu jak i metody działania, z wyraźną niechęcią lub wręcz formalnym zakazem tolerowania jakiejkolwiek „wojskówki” (np. musztry).
- W ZHR (Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej), organizacji najbliższej tradycyjnemu polskiemu modelowi pracy harcerskiej, o silnym zakorzenieniu w tradycji czynu niepodległościowego, rozproszone elementy „wojskówki”, osadzone w realiach z czasu pierwszej lub drugiej wojny światowej, bywają, najczęściej zapewne mimowolnie, sprowadzane jedynie do swoistego rytuału. Często nie idzie za tym, lub jest realizowane w zbyt małym stopniu, wyszkolenie w zakresie szeroko pojętej „sprawności żołnierskiej”, w tym szczególnie wychowania fizycznego (atletyki terenowej) i elementów taktyki (zwanej obecnie „zieloną”). Spowodowane to jest nie tylko brakiem systemowego wsparcia ze strony wojska – zwłaszcza merytorycznego i metodycznego przeszkolenia instruktorów w zakresie przysposobienia wojskowego, ale często niechęcią młodej kadry do „wojskówki”, którą trudno pogodzić ze spontaniczną „twórczością” w sferze partykularnych zwyczajów i obrzędów. Ten harcerski obrzędowy rytuał często wręcz osłabia efekt wychowania w etosie wojskowym, mającym usprawniać do służby, zarówno wojskowej jak i szeroko pojętej służby publicznej. Upodobnia to niekiedy środowiska harcerskie do modnych obecnie grup rekonstrukcyjnych. Drużyny harcerskie często starają się odtwarzać dawne harcerstwo – co gorsza nie w oparciu o rzetelna wiedzę historyczną, a raczej różne subiektywne „widzi mi się” (zrodzone zresztą z jak najlepszych intencji). Nie sprzyja to nowoczesnemu wychowaniu propaństwowemu i proobron-nemu (prowojskowemu). Zauważalne niekiedy w programie ZHR jest formalne przeakcentowanie treści, a raczej głównie form religijnych (nie mylić z dobrze pojętym duszpasterstwem harcerzy), co czyni wiele drużyn głównie lub wyłącznie konfesyjnymi środowiskami formacji religijnej lub – co gorsze – stanowi przejaw swoistej instrumentalizacji religii jako elementu społecznego uwiarygodnienia organizacji..
Plusem ZHR i Skautów Europy jest natomiast uczciwie wychowawczy, przynajmniej w sferze deklaratywnej, charakter obu organizacji. Gorzej może to wyglądać w ZHP, gdzie w wielu środowiskach i instancjach trwa jeszcze PRL-owski styl pozorów, maskowanych spektakularnymi akcjami typu „Światełko Betlejemskie”, przy równoczesnej otwartości na „genderowe” trendy importowane z Genewy – siedziby WOSM.
Poważnym natomiast problemem wszystkich organizacji jest ich infantylizacja: nie tylko z racji faktu, że gros uczestników organizacji (nie biorąc pod uwagę 9-10 letnich zuchów-wilczków) to uczniowie w wieku starszych klas szkół podstawowych (do 15 lat), przy wyraźnym spadku liczby uczestników w wieku szkół ponadgimnazjalnych: dokładnie odwrotnie niż było to u zarania ruchu harcerskiego. Również poważnym problemem jest bark dorosłej-dojrzałej kadry instruktorskiej, zwłaszcza na poziomie podstawowych struktur: drużyn harcerskich, w których funkcje drużynowych (de facto – wychowawców) bardzo często lub wręcz najczęściej pełnią osoby bardzo młode – uczniowie w wieku około 18 lat. Konsekwencją tej infantylizacji harcerstwa, przy wychowawczych deklaracjach organizacji, jest widoczna przewaga ludycznego i opiekuńczego-rekreacyjnego programu kosztem przyjętego pierwotnie (przed 100 laty!) wysiłku przygotowania młodzieży do służby Ojczyźnie, w tym szczególnie służby wojskowej – wręcz w potrzebie wojennej: nie tylko więc poprzez udział w uroczystościach i wspominkowych obrzędach (co obecnie jest dość powszechne), ale również, albo przede wszystkim, poprzez rzetelne szkolenie w potrzebnych dziedzinach.
Pomimo nakreślonego powyżej dystansu organizacji harcerskich do przywrócenia lub włączenia przysposobienia wojskowego do własnego programu wiele środowisk kultywuje na własną rękę ten nurt zaangażowania. To efekt zarówno tradycyjnego polskiego postrzegania harcerstwa jak i spontanicznego zainteresowania młodzieży wyszkoleniem i przygodą służby wojskowej. Postawy te i praktyczne działania są jednak rozproszone, nieskoordynowane i często niekompetentne.
Jest potrzeba, ale…
W czasie ostatniego jubileuszowego zlotu ZHR w Krakowie w sierpniu 2011 roku w niewielkim gronie harcmistrzów, na krótkim niestety spotkaniu w podwawelskiej kawiarni, był dyskutowany pomysł powołania jednostek harcerskich formalnie łączących w swoim programie wybrane elementy przysposobienia wojskowego z harcerską przygodą i szeroko pojętą formacją w duchu Prawa Harcerskiego. Nie chodziło o tworzenie nowej organizacji lecz o zainicjowania nurtu pracy harcerskiej, który – odrzucając balast różnych deformacji lub udziwnień – dzięki powrotowi do prostoty rozwiązań z pierwszych lat ruchu, w tym zwłaszcza do jego parawojskowego charakteru – pozwoliłby harcerstwu odzyskać dawny prestiż. Inicjatorzy pragnęli wykorzystać m.in. współczesną fascynację tysięcy młodych ludzi grami taktycznymi z wykorzystaniem łatwo dostępnych obecnie karabinków ASG (Air Soft Gun). W kształtowaniu postawy patriotycznej pragnęli sięgnąć głęboko w naszą historię: do dzieła Collegium Nobilium ks. St. Konarskiego, do stanisławowskiej Szkoły Rycerskiej, do tradycji polskiego czynu niepodległościowego (nie tylko powstańczego) – zwłaszcza z początków XX w., tego z udziałem już harcerzy, do walk r. 1920, do tradycji polskich Korpusów Kadetów z okresu II Rzeczypospolitej i formacji kadeckiej przy II Korpusie gen. Andersa, wreszcie do czynu Szarych Szeregów i licznej, a tak mało znanej, harcerskiej antykomunistycznej konspiracji z lat pięćdziesiątych ub. wieku.
Pomysł ten na razie nie znalazł niestety zrozumienia we władzach organizacji.
Czy jest szansa realizacji?
Harcerstwo może i powinno być, jak przed wojną, nurtem przysposobienia wojskowego: szkołą przygotowania do służby Polsce – służby nie tylko wojskowej, ale również tej cywilnej, ale wymagającej rzetelności, odwagi, konsekwencji, twórczości i pomysłowości, zdolności do ryzyka, ale też odpowiedzialności. W tej formacji rzetelne wyszkolenie i oparta na nim gra taktyczna – znana chociażby z podręcznika Zygmunta Wyrobka „Harcerz w polu” – w tym również ta współczesna gra, pozwalająca uzyskać realia pola walki dzięki wykorzystaniu karabinków ASG, są rozwiązaniami kluczowymi, spełniającymi przy okazji chłopięce marzenia o „byciu wojownikiem”.
Jeśli powyższa diagnoza jest słuszna, trudno oczekiwać, że działające obecnie organizacje harcerskie staną się w najbliższym czasie w całości poważnym partnerem w porobronnym wyszkoleniu harcerskiej młodzieży (w przeciwieństwie do okresu sprzed I wojny światowej i lat międzywojennych, zwłaszcza końcówki lat trzydziestych). Pod pewnymi warunkami charakter taki mógłby prawdopodobnie podjąć ZHR. Poza nielicznymi środowiskami, w skali całej organizacji zadania tego jednak nie chce się podjąć. Można natomiast mieć nadzieję że, przy odpowiednim zainteresowaniu ze strony MON, wszystkie organizacje umożliwiłyby przyjmowanie profilu lub specjalności proobronnej (prowojskowej) przez zainteresowane tym środowiska (drużyny).
Harcerstwo, to jednak co innego
niż organizacje stricte wojskowe
i tzw. „klasy mundurowe”…
Powyższą próbę diagnozy należy uzupełnić uwagą, że niniejsze refleksje dotyczą formacji proobronnej (prowojskowej) młodzieży harcerskiej w wieku 13-19 lat, spontanicznie i dobrowolnie zgłaszającej się do organizacji. Nie odnoszą się więc
- ani do popularnych obecnie „klas wojskowych”, przyjmujących de facto charakter zawodowych klas wojskowych (ze wszystkimi tego konsekwencjami – pozytywnymi i negatywnymi);
- ani do organizacji skupiających w założeniu młode osoby pełnoletnie, (nawet jeśli organizacje te przyjmują w swoje szeregi również uczniów – np. organizacje strzeleckie), dla których celem jest przygoda osiągnięcia pewnego poziomu wyszkolenia w sprawnym działaniu, z zupełnym niemal pominięciem sfery wychowania.
W przypadku organizacji wojskowych, np. Związku Strzeleckiego „Strzelec” lub tzw. klas mundurowych chodzi o wyszkolenie wojskowe. W przypadku harcerstwa celem jest formacja człowieka – treści szkolenia w zakresie przysposobienia wojskowego mogą
i powinny być jedynie środkiem (jednym ze środków) do osiągnięcia tego celu.