O idei i istocie harcerstwa

Refleksje poniższe to fragment krótkiego kurs harcerskiego działania – ale działania harcerskiego rozumianego tak, jak ja (czyli autor tych refleksji) i moi współpracownicy rozumiemy harcerstwo. W czasach, gdy w języku polskim utrwalały się pojęcia „harc”, „harce” i „harcerz”, a więc w XV i XVI w., nie istniało jeszcze słowo „harcerstwo”. Zostało one sztucznie stworzone przed stu laty, gdy na ziemiach polskich zaczął dynamicznie rozwijać się, inspirowany angielskim pomysłem gen. Roberta Baden Powella, polski skauting. Należało jakoś nazwać po polsku ten nowy, szeroki, społeczny ruch młodych, ale również i starszych, przewodzących młodzieży w jej formacyjnym (wychowawczym) i szkoleniowym wysiłku przygotowania się do udziału w spodziewanej walce o Niepodległość.

Czymże więc, według mnie oczywiście, jest harcerstwo?Jest społecznym ruchem osób zaangażowanych w realizację w wymiarze społecznym (a więc nie „sobie a muzom”!) idei wychowania i przeszkolenia młodych poprzez „walkę” (lepiej powiedzieć „grę wojenną” – czyli poprzez harce) do „walki”, rozumianej dosłownie, jako czynu zbrojnego lub rozumianej szerzej – jako służby społecznej: dojrzałego, obywatelskiego zaangażowania dla wspólnego dobra.

Ruch ten obejmuje dwie kategorie osób: harcerzy, czyli wychowanków, uczestników ruchu, a w ramach tego szerokiego ruchu – konkretnej organizacji oraz wychowawców, instruktorów – przywódców i dowódców (mówimy wszak o wychowaniu poprzez „grę wojenną”), czyli harcmistrzów („mistrzów harców” lub „mistrzów w harcach”).  Przejście od statusu uczestnika-harcerza do statusu wychowawcy-harcmistrza, to długi proces stopniowego dorastania i dojrzewania, coraz lepszego wyszkolenia i coraz bardziej pogłębionej i utrwalonej osobistej formacji. Oczywiście nie wszyscy harcerze muszą, wręcz nie wszyscy mogą,  uzyskać status harcmistrzów, ale wszyscy powinni mieć możliwość spróbowania swych sił społecznego działania na kolejnych szczeblach harcerskich funkcji. Harcerstwo, to społeczna formacja młodych przez udział w harcach nie tylko w roli szeregowych wykonawców cudzych rozkazów, ale również poprzez podejmowanie i rzetelne spełnianie coraz bardziej odpowiedzialnych ról – funkcji w strukturach harcerskich.

Próbę zdefiniowania harcerstwa jako koncepcji, idei, metody i organizacji ruchu zacznijmy od historii i od etymologii (Drodzy Druhowie – znaczenia słowa „etymologia” należy poszukać w „Słowniku wyrazów obcych” – polecam Słownik Władysława Kopalińskiego).

Czy w radzie, czy w zwadzie, czy w swarnej gromadzie,
W modlitwie, czy w bitwie, czy harcem w gonitwie
Rycerskie rzemiosło przed inne prym wiedzie,
Bo wszędzie ten pierwszy, kto w boju na przedzie!

Z potrzeby w potrzebę i z cwału w cwał,
Ze szańca na szaniec i z wału na wał!
To rozkosz, to rozkosz jedyna,
Rycerska przyczyna, rycerski to tan!
Co rycerz to pan!

St. Moniuszko „Pieśń wojenna”
                                            (fragment)

Oto zarówno słowo „harc”, „harce” jak i słowo „harcerz” przywędrowało do nas z Niemiec, ale w różnym czasie i za pośrednictwem albo Węgrów, albo Czechów.  Stało się to bardzo dawno, bo aż w średniowieczu. Czechy, po klęsce Wielkich Moraw, pokonanych i rozbitych w 906 r. przez Madziarów (Węgrów), już w r. 929 stały się lennem Królestwa Wschodniofrankijskiego (regnum francorum orientalium, nazwanego później Niemieckim – regnum teutonicorum). Sami Węgrzy znaleźli się w kręgu wpływów niemieckich po klęsce jaką w r. 955 zadał im w bitwie na Lechowym Polu (nad rzeką Lech w Bawarii) król niemiecki Otton I (późniejszy cesarz rzymski).

Do niemieckiego słowa „Hatz” oznaczającego „pościg”, niegdyś również „burdę”, „walkę” (stąd też nasze słowo „heca”), Węgrzy dodali głoskę „r” i uzyskali słowo „hartz” – „harc” – oznaczające to samo, czyli „walkę”, później szczególnie walkę turniejową lub pojedynek przed bitwą. 

Węgierskie słowo „harc” dotarło do nas zapewne pod koniec XIV w. w czasach panowania w Polsce węgierskiej dynastii  andegaweńskiej: króla Ludwika i jego córki – królowej Jadwigi. Słowo „harc”, oznaczające popisowy pojedynek przed bitwą, występuje u nas już na początku XV w. – w czasie wielkiej wojny z Zakonem. W swojej „Encyklopedii staropolskiej” Zygmunt Gloger podaje, że  „W r. 1410 pod Koronowem, przed zaczęciem bitwy, Konrad Niemczyc, Ślązak, wyjechał na harc z szyków krzyżackich, okuty wraz z koniem w bogatą zbroję i, harcując, wyzywał po niemiecku, a potem po polsku, wojowników naszych. Wtedy z szyków rycerstwa polskiego wyskoczył z kopią ku niemu Jan Scycicki, a złożywszy się drzewcem, zwalił z konia zuchwałego Ślązaka i pojmał żywcem”.

Około 100 lat później, na początku XVI w., w Niemczech, książę bawarski Wilhelm IV otrzymał w darze od hiszpańskiego króla Karola I Habsburga (późniejszego cesarza Karola V) kompanię łuczników (hiszp. Arqueros), z której utworzył formację przybocznej straży pałacowej.

W rządzonej przez Habsburgów Austrii formacje tego typu nazywano Arcièren-Leibgarde. Żołnierz takiej formacji to Hartschier (od włoskiego arciere – łucznik). Po klęsce i śmierci Ludwika Jagiellończyka w bitwie pod Mohaczem w r. 1526, Czesi – na mocy traktatu wiedeńskiego z r. 1515, dostali się pod panowanie Habsbugów. Pochodzące od włoskiego „arciere” niemieckie słowo „Hartschier” zmienili oni na czeskie „harcieř” („harcierz”). I w takiej czeskiej wersji dotarło ono w XVI w. do Polski.

Czeskie słowo „harcieř” („harcerz”), dzięki podobieństwu do słowa „harc” – „harce”, zaczęło w Polsce oznaczać nie łucznika lecz rycerza parającego się harcami – „chodzącego na harce”. Gloger zanotował, że „Polacy mieli sławę najpierwszych w świecie harcerzy. Zdarzało się, że najdzielniejsi z rycerstwa, przepasawszy się przez piersi na ukos czerwonymi nałęczami (ręcznikami, szarfami), przed bitwą rzucali się w kilkadziesiąt koni w środek obozu nieprzyjacielskiego i sprawiali popłoch w tysiącach”.

Kilkadziesiąt lat później, pod koniec wieku XVI, w czasach pierwszych naszych królów elekcyjnych,  zaczęto rozróżniać „harcowników”, parających się przedbitewnymi „harcami” (które zresztą zaczęły wychodzić z mody), od elitarnych „harcerzy” – grupy przybocznych rycerzy króla, którym władca mógł poruczać (stąd słowo „porucznik”) najważniejsze, najtrudniejsze i najbardziej odpowiedzialne zadania. Wróćmy jeszcze raz do Zygmunta Glogera, który pisze, że „Wśród dworzan wojskowych u królów polskich znajdujemy oddzielny zastęp rycerzy konnych, zwanych „harcerzami”.  Na dworze Batorego wymienieni są w r. 1585 (dwaj) harcerze. Na dworze Zygmunta III w r. 1590 znajdujemy harcerzy 35. (…) Każdy z nich miał 2 wierzchowce, pobierał rocznych zasług złotych ówczesnych 120 (dukatów) i na strawne tygodniowo złoty 1 i groszy (srebrnych) 20, a miał także sługę, który dostawał 12 łokci sukna. Przełożonym harcerzów był wówczas Jerzy Kretkowski, także w liczbie dworzan położony. Ten miał 6 koni i pobierał rocznej pensyi złotych ówczesnych 400. (Księga rachunków Jana Firleja podskarbiego). Dawni Polacy mawiali: „Wyjechać na harc z nieprzyjacielem”.

Tak więc Drodzy Druhowie – szczególnie druhowie, a więc chłopy w harcerskich mundurach:

HARCERZ to żołnierz, wojak, rycerz, a nie tchórzliwy pacyfista lub zniewieściały „kochaś”. 

HARCE to walka!

Nota bene: „kochaś” nie może być zniewieściały, bo taki jest nieatrakcyjny dla niewiast. Współczesna koedukacja, różne „tęczowe” dziwactwa (żeby tego nie nazywać dosadniej), nurty anarchistyczne i pacyfistyczne prowadzą do swoistego zacierania różnic i ról społecznych: relacje „babochłopa” z „chłopobabą” nie mogą być ani trwałe, ani skuteczne, ani satysfakcjonujące. Wróćmy jeszcze raz do Moniuszki:

Gdy świta, powita na hełmie mię kita,
I dzwoni miecz w dłoni i cieszy rżeń koni,
Poranna mię surma gotowym znajduje,
o nędzarz, kto takiej rozkoszy nie czuje!

Z potrzeby w potrzebę…

Lew srogi, gdy wrogi podściela pod nogi,
Baranek, gdy wianek uplata dla branek.
Wesoły przy uczcie, piosenkom życzliwy,
To człowiek szczęśliwy, to rycerz prawdziwy.

Z potrzeby w potrzebę…

Posłuchajmy tej pieśni w wykonaniu Poznańskich Słowików prof. Stefana Stuligrosza:

W wydanej we Lwowie w roku 1912 książce  „Harce młodzieży polskiej” jej autorzy Eugeniusz Piasecki  i  Mieczysław Schreiber zaproponowali, by w rodzącym się polskim ruchu skautowym angielską nazwę „scout” zastąpić staropolskim słowem „harcerz”. Zwracali przy tym uwagę, że ta polska nazwa dużo lepiej oddaje ideę gen. Baden-Powella, niż zaproponowana przez niego, oryginalna nazwa angielska.  Rycerska proweniencja nazwy „harcerz”, jednoznacznie wiążąc działalność harcerską z wyszkoleniem prowojskowym (przysposobieniem wojskowym), bardziej niż angielski termin „skaut”, wyraża wychowawczy charakter ruchu opartego na prawie harcerskim (skautowym) – inspirowanym przez rycerski kodeks honorowy lub reguły zakonów rycerskich.

Przez kilka lat nazwy „skaut” i „harcerz”, „skauting” i „harcerstwo” funkcjonowały równolegle.  Do końca 1. wojny światowej zarówno w autonomicznej Galicji jak i na okupowanych przez Niemców i Austriaków ziemiach b. Królestwa Kongresowego, a także w  „niemieckiej” Wielkopolsce oraz na ziemiach rosyjskich, aż po Władywostok, istniało kilka polskich organizacji określających się bądź jako „skautowe”, bądź jako „harcerskie”, bądź jako „junackie” (od łacińskiego „juvenis” – młody, „junior” – młodszy). Nazwy „harcerz”, „harcerstwo” zyskały popularność od 1916 r., gdy organizacje skautowe działające na terenie b. Kongresówki (pod okupacją austriacką i niemiecką) połączyły się, tworząc Związek Harcerstwa Polskiego. W listopadzie 1918 r. na zjeździe w Lublinie doszło do połączenia wszystkich polskich organizacji skautowych (harcerskich). Zjednoczona organizacja przyjęła popularną już w b. Kongresówce nazwę Związek Harcerstwa Polskiego. Od tej pory nazwa polskiego skauta – „harcerz” zaczęła wypierać nazwę „skaut”

Pragnąc mocniej związać polskich skautów-harcerzy z patriotycznym wychowaniem narodowym zaproponował Piasecki pozostałe terminy harcerskie, zaczerpnięte również z polskiej  tradycji rycerskiej: m.in. „zastęp „, „drużyna”, „hufiec”, „chorągiew”, a szczególnie słowo „druh” – od określenia członka piastowskiej, książęcej „drużyny wojów”. Do tej samej tradycji nawiązywało hasło „Czuwaj!”, umieszczone przez ks. Kazimierza Lutosławskiego na ramionach zaprojektowanego przez niego krzyża harcerskiego, inspirowanego kształtem Krzyża Orderu Wojennego Virtuti Militari („Męstwu Żołnierskiemu”) – to jedyna taka „wojskowa” oznaka w całym światowym ruchu skautowym.

Warto tu jeszcze raz powrócić do przywołanego już w innym miejscu cytatu: ”Harcerz, harcmistrz, harce, harcerstwo, harcować– to wszystko (z wyjątkiem drugiego, według licznych analogii nowo utworzonego wyrazu) słowa nie tylko staropolskie, ale już i w obecnym ruchu harcowym naszej młodzieży utarte jako synonimy, zrozumiałe powszechnie i popularne. Sprawia to nie tylko wielka podatność tematu harc, który z łatwością dał wszystkie potrzebne odpowiedniki, lecz i treść jego, w szerszym znaczeniu oznaczająca zabawę rycerską. Oddaje zatem ten wyraz znacznie lepiej całość pojęcia, stworzonego przez Baden-Powella, wraz z jej najpiękniejszą stroną – prawem rycerskim, aniżeli sama nazwa oryginalna. Scout oznacza bowiem żołnierza-zwiadowcę, a tym samym obejmuje tylko drobną część programu ćwiczeń harcowych, ważną niewątpliwie, zajmującą i kształcącą, lecz niegodną tego, by ją przez tę nazwę na czele innych postawić. „Skautem” dobrym mógł być i Zagłoba, harcerzem tylko Skrzetuski, Wołodyjowski i im podobni.” /cyt. za pl.wikipedia.org – hasło „Harce młodzieży polskiej”/.

Inspiracją dla gen. Roberta Baden Powella zainicjowania ruchu skautowego stały się jego wojenne doświadczenia: czynny udział małoletnich chłopców pomagających żołnierzom w obronie oblężonego przez Burów miasta Mafeking. Bezpośrednim natomiast bodźcem – sukces jaki w środowiskach uczniów brytyjskich szkół odniósł jego, napisany dla żołnierzy, podręcznik zwiadów „Aids to scouting”. Owocem pierwszego eksperymentu stała się natomiast kolejna książka „Scouting for boys”.

Andrzeja Małkowskiego, jednego z inicjatorów polskiego ruchu skautowego i twórcę pierwszych drużyn skautowych (harcerskich) zachwyciła baden-powellowska wizja wychowania młodego człowieka poprzez wybrane i świadomie dobrane elementy wyszkolenia wojskowego-zwiadowczego, a także poprzez wojskowy-rycerski etos – karność i etykietę. Szczególny walor wychowania skautowego dostrzegali twórcy harcerstwa w harmonijnej syntezie w ramach jednej organizacji nurtów takich jak szkolenie wojskowe (przysposobienie wojskowe), sprawność fizyczna (wychowanie fizyczne), wychowanie patriotyczne i wychowanie moralne, z których każdy był do tej pory adresowany do odrębnych ludzi, realizowany w odrębnych strukturach organizacyjnych i zupełnie różnymi metodami.

Jeśli sięgniemy do wspomnień z pierwszych lat istnienia harcerstwa lub przyjrzymy się fotografiom z tego okresu, to poznamy harcerstwo jako ruch głównie patriotycznej formacji i prowojskowego wyszkolenia młodzieży, realizowanego równolegle z poważną pracą wychowawczą: przyszły polski żołnierz miał być człowiekiem szlachetnym, o pogłębionej, właściwie uformowanej moralności, a przede wszystkim – człowiekiem honoru. Ale to było przed wybuchem wojny (1. wojny światowej), do której, jak się spodziewano, miało dojść pomiędzy zaborcami i która miała przynieść szansę odzyskania narodowej niepodległości. Do tego wyzwoleńczego zrywu należało się przygotować. Harcerze, po dniu ćwiczeń, słuchając przy ognisku gawęd o „rycerzach ze stepowych stanic, o obrońcach naszych polskich granic” widzieli siebie jako spadkobierców i kontynuatorów dawnych rycerzy, żołnierzy Kościuszki, legionów Dąbrowskiego i księcia Poniatowskiego, powstańców listopadowych i styczniowych: wierzyli, że dzięki podjętej walce doczekają chwili, gdy „jawą się stanie, co dziadek śnił” i „szczęściem zakwitnie krwią wieków żyzny łan naszej wolnej Ojczyzny!”.

Twórcy pierwszych polskich drużyn skautowych, nazwanych następnie harcerskimi, marzyli, by wychować „nowych ludzi plemię(Z. Krasiński „Przedświt”), którzy, już od lat chłopięcych właściwie i w pełni uformowani oraz dobrze wyszkoleni, sprawią, że  „jawą się stanie, co dziadek śnił, szczęściem zakwitnie krwią wieków żyzny, łan naszej wolnej Ojczyzny” (J. Żuławski – „Do moich synów”). To poczucie powinności służby Ojczyźnie sprawiło, że znajomość historii Polski stała się jednym z głównych wymogów harcerskiej formacji.  Tym bardziej, że harcerze mieli wzrastać w atmosferze gier wojennych i ćwiczeń przeżywanych w tradycji służby „rycerzy ze stepowych stanic – obrońców naszych polskich granic„. A jak jest dzisiaj?

Czy przeciętny harcerz zna dostatecznie (to nie znaczy „słabo”, ale „wystarczająco dobrze”) dzieje Polski. Czy drużynowi i zastępowi potrafią na zbiórkach dzieje te zaprezentować członkom swoich drużyn i zastępów? Jeśli mamy w tej sferze coś do poprawienia, to może powyższe uwagi i wskazówki okażą się pomocne harcerskim wodzom?