HKK w latach 2017 – 19

Po co łatwiej, kiedy można trudniej…

Gorszego błotka nie można znaleźć?

Można!

Ale „wdepnął”!

Musieli fnkcjonariu-sze Straży Granicz-nej pospieszyć z pomocą, aby TO z tego błotka wyciąg-nąć.

Za chwile wyprawa w głąb Puszczy Solskiej na kolejne ćwiczenia. Na razie trzeba się nauczyć mapy na pamięć.

Na trasie w głąb Roztocza

To już słynna cerkiew w Hrebennem.

A to wiele kilomet-rów dalej: kamienista plaża narzece Wiar w Górach Słonnych, obok

słynnego Sanktu-arium w Kalwarii Pacławskiej.

Punkt kontroli trasy na przejściu azymutowym przez Góry Słonne.

I po obozie. Znowu w „naszym” wąwozie na „naszym” urwisku.

A to małolaty na „zielonej szkole” zorganizowanej im przez harcerzy z HKK (a nuż coś z nich wyrośnie?)

Podpisanie umowy o współpracy HKK z Legią Akademicką KUL: pomiędzy kuratorem HKK Michałem Bobrzyńskim
a prorektorem KUL – ks. dr. hab. Andrzejem Kicińskim.

Wygląda urzedowo: równo-sztywno-z bukietem w ręku (bukietu nie ma).

Przedstawiciele HKK w polskich mundu-rach,
ci „inni” – w innych.

Stawiamy namioty na imprezę dla harcerzy z Urzędowa.

Przy okazji stoczymy małą „wojenkę”

Wielki Post – wiosna 2018 r. Droga Krzyżowa w Lesie Rudki k. Prawiednik

Czas szybko leci:
to już obóz nad Wierna Rzeką (Łososiną) k. Małogoszcza.

Przyjemnie, przestronnie, słonecznie…

Pusto, bo…

młodzi po pobudce ćwiczą – „szwedzką gimnastykę” (kto dziś pamięta to pojęcie?).

Baczność! Na prawo patrz!

Początek dnia.

Rozkaz…

a po nim, zgodnie z planem zajęć podanym w rozkazie…
… wyrabianie tężyzna ciała i ducha…
niektórzy udają,że ćwiczą

Przygotowanie do kolejnych zajęć.

Musztra

służy zgrywaniu pododdziału

Wieczorna praca w komendzie obozu

i odprawa przed następnym dniem,

Była już komenda

„Połóż broń!”

A teraz:

„Za broń!”

podpięcie magazynków

i strzelanie

A to już sprawa poważniejsza: przy-gotowanie do nocnej akcji.


„Celem wojny nie jest śmierć za ojczyznę, ale sprawienie, aby tamci s…e umierali za swoją”.
gen.George S. Patton

George S. Patton

Droga to prze-szkoda, a może pułapka?

W akcji…

Obrona własnego obozu.

Każdą „dziurę” w ziemi trzeba „obadać”.

„… Jam ci to, nie chwaląc się, sprawił”

(Skąd ten cytat? Kto, do kogo i kiedy to powiedział?)

Założenia akcji…
(czyli omówienie planowanych działań)

I ocena akcji (czyli co było dobrze, a co nie wyszło i dlacze-go?

Biwak w drodze powrotnej do domu…


„a w domu na Piotrusia z utęsknieniem czeka mamusia!”

W podziemnych korytarzach Krzemionek Opatowskich Bartek prezentuje genezę krzemieni w kredo-wych osadach na dnie mórz.

Zastęp HKK w roli Powstańców Styczniowych „Ćwieka” na uroczystościach w Pardysówce.

Krajobraz po bitwie: po prostu padli i leżą.

Kolejny biwak „tych lepszych”.

Ognisko można rozpalić „błyskiem intelektu”.

Gdzie nas chłopcy diabeł niesie, gdzie nas diabeł gna?

Że chodzimy po tym lesie, do białego dnia…

I jeszcze nam każą pomnik narysować (w dobie aparatów w każdym smartfo-nie!) – ANACHRONIZM!

Uroczystości 100-lecia odzyskania Niepodleglosci.

A to prezentacja taktyki dla klas mundurowych – a my tylko prości „cywile” z HKK będziemy ich pouczać!

I się zaczęlo…

… jedni udzialają pomoc rannemu, inni ich osłaniają.

A potem trzeba się sprawnie „oderwać od n-pla”.

Sierżant Borsuk (to ksywa) omawia ćwiczenie.

Nawet chłopców pochwalił. A wie co mówi, bo sam ma za sobą misje w Iraku.

Obstawiamy (po raz „któryś” uroczystość „Trzech Króli”.

W sali konferencyjnej Domu Pszczelarza można urządzić sobie mały „łomot”.

Zimowisko w 2019 r. w Kamiannej – wymarsz w góry na akcję.

Nasza ulubiona ostatnio forma wakacji: impreza złożona – Roztocze – spływ Tanwią – Pieniny – spływ Sanem – Roztocze.

Na razie Puszcza Solska – stara baza partyzancka nad Tanwią – tzw. „Kalkuta”.

A komary – jak wróble!

Ruszamy na Tanew – już poniżej Puszczy Solskiej. Wyżej się nie dało, bobry zabarykado-wały rzekę.

No to płyniemy.

Kolejny biwak …
i znowu komary

A nasza flota na drugim brzegu.

Kolny dzień – dowieziono kajaki…

będzie szybciej!

To nie ćwiczenie, tylko prawdziwa kontuzja: wlazł na szkło w rzece.
Na kilka dni wrócił do domu – mama wyleczyła go kwaśnym mlekiem!

SATRAPA!
Zgroza – wyzysk człowieka przez człowieka. Ale z uwagi na gabaryty nikt nie protestuje!

Wreszcie San!

Biwak nad Sanem. I zaslużone jedzonko.

A to już 400 km dalej: biwak nad Dunajcem.

W drodze na Wysoką: magmowa intruzja pomiędzy osady wapienne

Tak to z biska wygląda.

Niedaleko. A to juz druga wycieczka znowu na Wysoką ale przez wąwóz Homole.

A pod nami, ale 300 m niżej – Dunajec.

się wije. Na prawym brzegu słowacki Czerwony Klasztor.

Międz wycieczkami repetytorium z walki wręcz.

A potem próba brutalnej dezintegracji zastępu, ale…
… w jedności siła!

W drodze na Turbacz.

A na horyzoncie…

Tatry.

Wreszcie schronisko

a kawałeczek dalej – szczyt!

Pienińskie owce

i żętyca (w Pieninach i na Podhalu) to raczej żentyca) u bacy.

Czorsztyn – niegys baza Kostki Napierskiego (kolaborował z Chmielnickim i Rakoczym, ale to dawne czasy).

Zamkowe urządze-nie wychowawcze – powinno stać w każdej szkole!

Przełom Białki

Jaskinia w Obłazowej Skale – znane miejsce wykopalisk, m.in. słynnego, najstar-szego na świecie „bumerangu” z Jaskini Obłazowej.

Nsza flota na Sanie: ponton i dwa kajaki.

Biwak w pobliżu Mrzygłodu. Tu lis porwał w nocy z namiotu komen-dancki klapek.

Namioty o zachodzie slońca.

I znowu na Roztoczu.

Wymarsz na ćwiczenia.

Pierwsza pomoc pola walki.

Zemdlał na samą myśl o urazie jakiego doznał.

A to juz inny „ranny” i inna noga: złamanie podudzia, dwa sasiednie stawy usztywnione. Topornie?
Nie szkodzi. Byle skutecznie.

A teraz pomoc samemu sobie.

Zastęp na skarpie.

i z kiełbaskami przy ognisku.

Gdzieby tu ich wrzucić?