Harcerski Korpus Kadetów
jest kontynuacją klas wojskowych w Collegium Gostynianum działających w ramach wspólnego eksperymentu Ministra Obrony Narodowej i Ministra Edukacji Narodowej z lat 1999-2004. Nasze korzenie sięgają Niezależnego Ruchu Harcerskiego z r. 1981 oraz ruchu zawiszackiego z lat 1982-89 i początków SHK „Zawisza”. Pomysłodawcą Korpusu jest hm. Michał Bobrzyński, założyciel i wieloletni naczelnik Zawiszaków.
Już przeszło 100 lat temu narodził się na ziemiach polskich, wzorowany na brytyjskim skautingu, ruch harcerski. U swego zarania było harcerstwo ruchem młodych marzących
o przygotowaniu się do spodziewanej, przyszłej walki o odzyskanie niepodległości: było więc harcerstwo ruchem młodzieńczego przysposobienia wojskowego. Ta wizja harcerstwa sprawdziła się. Harcerze zapisali piękną kartę walcząc w szeregach legionów w pierwszej wojnie światowej, w powstaniu wielkopolskim, na frontach wojny roku 1920
i w powstaniach śląskich, w szeregach Wojska Polskiego w wojnie obronnej roku 1939
i na wszystkich frontach II wojny światowej, a także w szeregach ruchu oporu i w Powstaniu Warszawskim.
Dziś, po latach, stało się harcerstwo (na szczęście nie całe) bardziej ruchem dziecięcej zabawy, wzniosłych gawęd i rytualnych obrzędów, niż formacją młodych kształtowanych przez trud ćwiczeń do trudu służby i walki. U progu drugiego stulecia harcerskiego działania warto ten trend zmienić – warto powrócić do korzeni i zapomnianych już ideałów. Refleksja ta inspiruje inicjatorów i uczestników Harcerskiego Korpusu Kadetów: harmonijnie połączyć szkolenie w zakresie przysposobienia wojskowego z formacją harcerską, przygodę i służbę, radość działania i pogłębioną refleksję nad prawdziwymi ideałami i celami życia.
Harcerze i kadeci – dwie tradycje, jeden cel
Ze starego, pożółkłego i częściowo zatartego zdjęcia spogląda na mnie kilkunastoletni chłopak w archaicznym już mundurze z zapiętą pod szyją stójką kołnierza i lśniącymi, metalowymi guzikami. To kadet lwowskiego Korpusu Kadetów z roku 1939. Mój wuj. Kilka miesięcy później, z transportem zesłańców, znalazł się w dalekim Kazachstanie. Opuścił ten kraj wraz z armią gen. Władysława Andersa, by przez Persję, Palestynę, kampanię włoską – a więc przez Monte Cassino i Ankonę, iść do Polski. Nie doszedł.
Po wojnie, jak wielu innych, osiadł w Anglii. Służył w RAF-ie, a później był nauczycielem
w jakiejś brytyjskiej szkole. Do Polski przyjechał dopiero w 1968 r. – na krótki miesiąc wakacji. Swojego Lwowa już nie zobaczył.
W rodzinnym albumie odnajduję inną fotografię – innego chłopca: młodego warszawiaka. Gdy w 1932 r. skończył 13 lat dostał od dziadków konia i sztucer. I koń i sztucer czekały na niego w każde wakacje gdzieś nad Zbruczem, na samych kresach polskich Kresów,
w dalekim Sidorowie, w starym ziemiańskim dworze dziadków. To mój ojciec. Mój ojciec harcerzem nie był, ale gdy patrzę na jego młodzieńczą fotografię nieodparcie myślę
o harcerzach, tych z XVI i XVII w. – rycerzach od „kresowych stanic”, bo to właśnie z tych dalekich, polskich dworów, synowie naszej kresowej szlachty stawali w Ojczyzny potrzebie, konno i przy szabli, często z husarskimi – orlimi skrzydłami przy zbroi lub
u siodła.
Patrzę na obraz Artura Grottgera”Pierwsze ćwiczenia” z cyklu „Szkoła polskiego szlachcica” – dwóch może dwunastolatków z łukami, pod opieką starego zakonnika, a może szlachcica – pewnie dawnego żołnierza, rezydenta w ojcowskim dworze. Szabla, nawet taka niewielka, drewniana – dziecięca, łuk i oczywiście koń – na początku kucyk, a później już prawdziwy, dorodny wierzchowiec, strzelba lub sztucer – to były prezenty dla młodych szlachciców. To była tradycja ojcowego domu:

z cyklu „Szkoła polskiego szlachcica”
Posłuchaj słynnej Arii Stefana z opery Stanisława Moniuszki „Straszny Dwór” – to wspomnienie dawnych lat, jak „Pan Tadeusz” Adama Mickiewicza. Zwróć uwagę na fragment, którego tekst widzisz poniżej:
„Boże mój, melodia ta o jakież chwile przypomina,
jak rozżarza w piersi krew!
Mój ojciec w kole rodzinnym naszym,
mnie lub Zbigniewa, starszego syna,
ucząc drewnianym władać pałaszem,
Tak często nucił ten sarmacki śpiew!
Słyszę tę piosnkę z dziecięcych wspomnień echem,
jak płynie z piersi ojca do niebiańskich sfer!
Widzę jak matka z anielskim swym uśmiechem,
strzeże synów, swoich synów igrających w cieniu drzew…
…
Słyszę, jak rodzic tę pieśń swobodnie nuci,
Gdy za najświętszą sprawę spieszy przelać krew.
Widzę, jak matka, niepewna czy on wróci,
Wzywa Boga, prosi Boga, by łagodził wojny gniew”.
To dawniej. A później?
Gdy u progu XX w., jeszcze pod zaborami, z marzeń o Niepodległej Polsce, rodziły się pierwsze drużyny skautowe, młodzi Polacy ubogacali pomysł brytyjskiego generała tradycją wileńskich Filomatów i inspirowanych przez nich Filaretów, elsów profesora Wincentego Lutosławskiego, sokołów i zarzewiaków, ale przede wszystkim tradycją polskiego czynu zbrojnego: rycerstwa kresowego, stanisławowskiej Szkoły Rycerskiej
i powstań narodowych. To ta stara, wyniesiona z domów rodzinnych tradycja sprawiła,
że angielski „skaut” zmienił się wkrótce w polskiego „harcerza”, a skautowe
„Be prepared!” zmieniło się w nasze rycerskie „Czuwaj!”
Tę gotowość do podjęcia służby Ojczyźnie w wojennej potrzebie wyraził symboliką krzyża harcerskiego ks. Kazimierz Lutosławski (brat Wincentego) inspirując się krzyżem Orderu Virtuti Militari. Atmosfera polskich domów rodzinnych sprawiła, że kilkunastoletni harcerz czuł się już żołnierzem „najświętszej sprawy” i gdy tylko nadeszła tak długo oczekiwana chwila „wojennej potrzeby” zamienił swój harcerski mundur na mundur legionowy, do ręki wziął karabin i ruszył na front.

reminiscencje roku 1920
Harcerstwo nierozerwalnie związało się z etosem polskiego żołnierza: pięknie wyraził to Wojciech Kossak w znanym obrazie z roku 1925 – „Czuwaj! Straż nad Wisłą” – to reminiscencja wojny 1920 r. Harcerstwo rodziło się jako szkoła służby wojskowej i jako takie istniało do końca niepodległej II Rzeczypospolitej. Dzięki temu w czasie okupacji mogło znów czynem służyć „najświętszej sprawie” i nawet, w strasznych dla naszej narodowej kultury latach „stalinowskiej nocy”, inspirować setki młodych ludzi w konspiracyjnym oporze przeciw nowym ciemiężycielom.
Tradycję wykształcenia, a przede wszystkim wychowania elity armii i elity społeczeństwa w młodzieżowej szkole typu wojskowego zapoczątkowała w Polsce Akademia Szlachecka Korpusu Kadetów powołana przez króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Komendantem Korpusu był ks. Adam Kazimierz Czartoryski. Dla swoich podkomendnych napisał on specjalnie „Katechizm kadecki”, który i dziś, po 240 latach, może być cenną inspiracją kadeckiej formacji. W czasach Księstwa Warszawskiego (1807-1813) i Królestwa Polskiego – do likwidacji autonomii Królestwa po powstaniu listopadowym w 1832 r. (1814-1832) wielu wartościowych obywateli i oficerów wychował Korpus Kadetów w Kaliszu.
Po odzyskaniu niepodległości utworzono początkowo trzy Korpusy Kadetów. Później Korpusy 2. i 3. zostały połączone. Już w r. 1921 siedemdziesięciu kadetów
1. Korpusu ze Lwowa uciekło z koszar i wzięło udział w III Powstaniu Śląskim – jak ci podchorążowie z nocy listopadowej 1830 r. Bezposredni przełozeni chcieli wurzucię ich ze sakoły, ale… Na pamiątkę ich bitwy z Niemcami na Górze Św. Anny – dzień 21 maja Józef Piłsudski zatwierdził jako Święto Korpusu Kadetów. Do wybuchu 2. wojny światowej szkoły te ukończyło przeszło 4000 kadetów. W czasie wojny do tworzonej w ZSRR przez gen. Władysława Andersa Armii Polskiej na Wschodzie zgłosiło się około 3000 polskich dzieci, chłopców i dziewcząt, wywiezionych przez sowietów na Syberię i do Kazachstanu. Po wyjściu Armii z ZSRR, już w Palestynie, gen. Anders powołał dla chłopców Junacką Szkołę Kadetów. Do jej rozwiązania w 1948 r. ukończyło ją około 1200 kadetów. Najstarsi zdążyli jeszcze sprawdzić się w walkach we Włoszech: m. in. na Monte Cassino i pod Ankoną.
Dziś, gdy w szeregach organizacji harcerskich coraz modniejsze stają się hasła pacyfistyczne, głoszone w imię źle pojętego „wychowania do pokoju”, Harcerski Korpus Kadetów – nawiązując do najstarszej harcerskiej tradycji – próbuje harmonijnie połączyć ducha harcerskiej formacji z kadeckim przysposobieniem wojskowym, podejmowanym
w duchu bezinteresownej służby Ojczyźnie.